niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 3

Rozdział 3



   Mario smacznie spał na skórzanej kanapie w domu Manuela okryty kocem w kratę. Gregor z przyjacielem siedzieli na dwóch fotelach naprzeciwko kanapy. W pokoju panował półmrok ― jedyne światło wydawane było przez lampkę nocną stojącą w rogu pomieszczenia, a dodatkowo ciemne ściany robiły swoje.
   ― Muszę wracać do domu ― stwierdził Gregor.
   ― Może zadzwoń do rodziców, że, no nie wiem, spóźniłeś się na autobus czy coś… ― poradził Manuel.
   Gregor spojrzał na niego zdołowany.
   ― Autobusy kursują co dwie godziny. Będą się pytać, o której miałem zamiar wrócić, a poza tym co z telefonem…
   ― Nie wiem, wyciszony miałeś albo coś. Zmyślaj.
   Gregor chociaż nie był przekonany do tego pomysłu, zdecydował się zadzwonić do mamy. Odebrała już po pierwszym sygnale, czyli prawdopodobnie pół nocy oczekiwała na ten telefon.
   ― Gdzie ty jesteś? ― Nie było żadnego „cześć” czy jakiegokolwiek słowa przywitania. Słowa matki i jej ton wskazywały na to, że jest wściekła na syna.
   ― Zasiedziałem się u Manuela, autobus mi uciekł…
   ― Autobusy są co dwie godziny, mogłeś wrócić następnym. A co z telefonem?
   Gregor zerknął na przyjaciela spojrzeniem „a nie mówiłem?”. Zastanawiał się nad odpowiedzią.
   ― Miałem wyciszony ― odparł.
   ― Nie po to opłacamy ci ten telefon, żebyś nie odbierał od nas połączeń.
   ― Wiem, mamo, przepraszam, ale naprawdę nie pamiętałem, żeby go włączyć.
   Mama zamilkła chwilowo, a po chwili powiedziała coś, co go całkowicie zbiło z pantałyku.
   ― To miałeś wyciszony czy wyłączony?
   Zamilkł.
   ― Nie okłamuj mnie, Gregor. Masz wrócić do domu najbliższym autobusem, rozumiesz?
   ― Jest środek nocy, nie mogę wrócić z rana…?
   ― Nie ― odpowiedziała sucho matka. ― Zaraz będzie jechał. Za pół godziny masz być w domu i niech cię Bóg ma w swojej opiece, jeśli nie zobaczę ciebie wysiadającego z autobusu na przystanku przed domem.
   Po chwili usłyszał dźwięk, który oznajmiał zakończenie rozmowy.
   ― Mam przerąbane ― stwierdził Gregor. ― Która jest? Muszę iść na autobus.
   ― Za pięć pierwsza, autobus jedzie o pierwszej.
   Gregor zerwał się ze swojego miejsca i rzucił szybkie „trzymaj za mnie kciuki, nara” na pożegnanie i wyszedł z domu Manuela. Na dworze było okropnie zimno, a on był bez kurtki. W dzień było ciepło, a on nie spodziewał się, że będzie musiał w środku nocy wracać do domu. Doszedł do przystanku autobusowego i stanął obok obdartej ławki. Przyglądał się setkom napisów zamieszczonych na oparciu ― wymagało to od niego sporo wysiłku, by dojrzeć je wszystkie w słabym świetle lampy. Znajdowały się tam różne napisy, od wyznań miłosnych („HR+MS= MIŁOŚĆ”), przez te wywołujące niesmak („Kristina to dziwka”) do pojedynczych słów („w o l n o ś ć”) i całych cytatów („To tylko życie. Wszyscy musimy przez nie przejść”). Kiedy dopatrzył się trzeciego z kolei wyznania miłości, w oddali zamajaczyły światła autobusu.
   Droga minęła mu zbyt szybko. Nie chciał jeszcze wysiadać, najchętniej zostałby w środku, zaszył się na tylnych siedzeniach i spędził noc na dworcu, a do rana ― do momentu, póki by go nie znaleziono ― miałby spokój. Wtedy już mógłby zmyślać do woli; w tym momencie było to nie bardzo możliwe, bowiem właśnie teraz Gregor uświadomił sobie, że jeśli rodzice będą kazali mu chuchnąć, będzie skończony. Zastanawiał się, dlaczego nie pomyślał o tym u Manuela? Miałby okazję coś zjeść, zatuszować fakt spożycia pewnej ― choć niewielkiej ― ilości alkoholu. Jeśli choć przez chwilę czuł się napity, to wszystko zniknęło w  momencie, kiedy zobaczył stan Mario. Powinienem go pilnować, razem powinniśmy się nawzajem pilnować.
   Wysiadł z autobusu. W domu zauważył światło w kuchni, a także dojrzał, jak mama odchodzi od okna. Czekała na niego. Martwiła się, pomyślał.
   Mimo że się bał, ruszył w stronę domu. Drzwi były otwarte. Jeśli choć przez chwilę liczył na to, że go nie zauważą, to musiał się zawieść.
   ― Gdzie byłeś?
   Mama stała opierając się o kuchenkę, tata natomiast siedział przy stole.
   ― U Manuela ― przełknął ślinę.
   ― W to nie wątpię ― prychnęła. ― Gdzie jeszcze?
   ― Na mieście. ― Gregor zdecydował się nie kłamać, o wiele łatwiej było ominąć prawdę niż zmyślać od początku do końca.
   ― Jak długo?
   ― Kilka godzin.
   ― Czy nie przyszło ci do głowy poinformować nas o tym, gdzie jesteś? Przecież nie zabronilibyśmy ci nocować u Manuela. ― Matka Gregora wyrażała się z dobrą nutą w głosie, kiedy mówiła o Manuelu, czego Gregor nigdy nie zaobserwował w przypadku wzmianek o Mario czy Tonim.
   ― Nie myślałem, że tyle nam zejdzie…
   ― To gdzie wy byliście?
   Tu był pies pogrzebany.
   ― Przejść się po prostu… cieszyliśmy się z wygranej, mamo…
   Niestety matka nie podłapała tematu, natomiast kazała mu zrobić coś, czego bał się najbardziej.
   ― Podejdź do mnie.
   Co pozostało Gregorowi? Po prostu spełnić żądanie matki i podejść, modląc się w duchu, by ta znikoma ilość alkoholu już dawno z niego wyparowała
   ― Chuchnij.
  Więc Gregor chuchnął. Co działo się później można się domyślić. Gregor pamiętał jedynie dwa zdania z ust matki:
   ― Zawiodłam się na tobie. Jutro do tego wrócimy, idź spać.
   Na nic się zdały próby wytłumaczenia czegokolwiek. Kiedy wyszedł z kuchni, poczuł w sobie ogromne pokłady wściekłości ― na Manuela, który zaprowadził ich na imprezę, na Mario, że nie potrafił się hamować, na rodziców, że nie potrafili nic zrozumieć, a przede wszystkim na siebie. Był tak zmęczony, że zdecydował się umyć zaraz po obudzeniu, jednak po położeniu się do łóżka ― może z powodu emocji, a może właśnie z powodu tego zmęczenia ― jeszcze przez dłuższy czas nie mógł zasnąć.
   Przebudził się koło dziewiątej godziny i choć był jeszcze okropnie śpiący, to wiedział, że musi już wstać. Przedłużał prysznic, jak tylko mógł, byle zbyt szybko nie musieć się konfrontować z rodzicami. Ostatecznie, kiedy po raz drugi umył zęby, wiedział, że nie może dłużej zwlekać i zszedł na dół.
   ― Chodź tutaj ― zawołał go ojciec.
   Ta rozmowa trwała dość długo. Rodzice mówili do niego dość spokojnie, zaś Gregor postanowił grać w otwarte karty. Opowiedział wszystko, co działo się tamtego wieczoru nie omijając niczego ― ani klubu, ani blondynki, a nawet stanu Mario, chociaż początkowo próbował to zataić, jednak zorientował się, że bardzo wiele jego zachowań z tamtego wieczoru nie miałoby dobrego wytłumaczenia. Co będzie to będzie, myślał sobie Gregor w czasie rozmowy z rodzicami. Wiedział, że nie zachował się zbyt dobrze, a wyrzuty sumienia zżerałyby go od środka, gdyby nie powiedział prawdy.
   ― Wiesz, że nie zostawimy tego bez kary. Jaka ona będzie, jeszcze się zastanowimy ― zakończył rozmowę jego ojciec. ― Musisz tylko wiedzieć, że jesteśmy twoim zachowaniem okropnie rozczarowani. Zawiodłeś nasze zaufanie. Idź już.
   Gregor ruszył w stronę wyjścia z salonu, jednak zatrzymał się tuż przed drzwiami i odwrócił do rodziców.
   ― Ja… przepraszam ― powiedział i wrócił do swojego pokoju. Zerknął na godzinę ― było wpół do jedenastej. Musiał się zbierać na trening. Swoją torbę sportową zostawił u Manuela ― przy wszystkim o niej zapomniał. Wrzucił potrzebne rzeczy do jakiegoś starego plecaka, który znalazł na dnie szafy. Już miał wychodzić, kiedy zobaczył kartkę leżącą na biurku.
   „Zgoda rodziców/prawnych opiekunów na udział dziecka w zawodach FIS Cup na zawody odbywające się od 17 września 2005 do 18 grudnia 2005”. Nie, błagam, tylko nie teraz, pomyślał Gregor. Spojrzał jeszcze na dopisek długopisem na górze kartki „do 10 września” ― dzisiejsza data. Dokument nie był wypełniony. Gregor był załamany.
   Zszedł z powrotem na dół. Mama z tatą siedzieli w kuchni i rozmawiali cicho przy kawie.
   ― Dokąd się wybierasz? ― zapytał ojciec.
   ― Na skocznię ― odpowiedział Gregor. ― I, no właśnie… bo ja mam tutaj tę zgodę, na FIS Cup, mówiłem wam niedawno… muszę dzisiaj ją zanieść… ― położył kartkę na stole.
   Jego rodzice równocześnie czytali pismo.
   ― Odłóż torbę, Gregor ― powiedział mu tata. ― Nie idziesz na trening. Nie podpiszemy ci tej zgody.
   Gregor, choć przez krótką chwilę się tego obawiał, to potem nawet w najśmielszych myślach nie wyobrażał sobie, że jego rodzice nie zgodzą się na FIS Cup. To było niemożliwe.
   ― Ale jak to…? ― zapytał w szoku.
   Zauważył, że jego mama również chciała przez chwilę oponować. To ona głównie wspierała go w skokach i zajmowała się wszystkim, co z nimi związane. Tak się cieszyła, kiedy jej powiedziałem o tych zawodach…, myślał Gregor.
   ― Paul, nie musimy być aż tak radykalni…
   ― Musimy. Mógł dzieciak myśleć, zanim zaczął się bawić w dorosłego.
   Jego matka odpuściła i Gregor już wiedział, że jest na przegranej pozycji.
   ― Tato, nie rób tego… proszę! Mamo… nie… ― jąkał się.
   ― Nic z tego. ― Ojciec był stanowczy.
   ― Nie możecie mi tego zrobić! Nie możecie! Tyle na to czekałem, tyle na to pracowałem, a wy nie chcecie się zgodzić?! ― krzyczał Gregor.
   ― Gdybyś miał swój rozum, to teraz nie musiałbyś się tym przejmować! ― odkrzyknął. ― Masz całkowity szlaban na skoki i treningi! Do odwołania!
   ― Tato!
   ― Skończyłem rozmowę!
   ― Nienawidzę cię!
   Gregor wyszedł wściekły z kuchni i trzasnął drzwiami, a z oczu zaczęły mu płynąć łzy.


______________________
Wiem, całą tą sytuacją zrobiłam z Gregora lekkiego "gimbusa", ale cóż ― nic nie jest bez powodu, naprawdę. Ta sytuacja też ma swoje powody, a choć pomysł na nią przyszedł niespodziewanie, to połączył większość wątków w mojej głowie. Jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował, to tak gwoli ścisłości ― opowiadanie dzieje się w 2005 roku, wtedy ruszyła pierwsza edycja FIS Cupu. Gregor ma tu 15 lat, w naszym polskim przypadku zaczynałby właśnie trzecią klasę gimnazjum. Czyli wiek też ma tu swoje do gadania.
Trochę szkoda, że nie komentujecie ― opowiadanie piszę na bieżąco, więc uwierzcie, motywacja w postaci komentarzy naprawdę jest potrzebna. Jestem wdzięczna za te kilka poprzednich i nie ukrywam, że liczę na kolejne. Pozdrawiam :)

   

2 komentarze:

  1. Jestem :)
    Dowiedziałam się o ff z twittera i przeczytałam :D
    Jak oni mogli to zrobić Gregorowi?! Brzydko. No cóż, myślę, że ta przerwa nie będzie długo trwać.
    Buziole ;*
    Wszystkich z #SJF i nie tylko zapraszam do siebie:
    http://iguessthatisntevent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu ja! HAHAHA....
    Oki muszę się ogarnąć. Jak dowiedziałam się dziś o rozdziale to od razu tu wpadłam ;) wpis fajny. Cieszy mnie to, że Gregor opowiedział jednak całą prawdę rodzicom. Spodziewałam się konsekwencji jego wyczynów, ale nie aż takich ;o Ale jeśli to potrzebny element w fabule to niech tak będzie!
    Życzę weny i pozdrawiam! xx
    Wi (@wizard_from_LA)

    OdpowiedzUsuń