Rozdział 6
Kiedy
Gregor siedział przed komputerem z słuchawkami na uszach i muzyką puszczoną z
maksymalną głośnością, nagle ktoś potrząsnął go za ramię, a on przeżył coś, co
mógłby porównać z zawałem.
― CO TY
ODWALASZ? ― krzyknął na osobę za sobą, która okazała się jego bratem.
Lucas śmiał
się z jego reakcji, a Gregor miał ochotę uderzyć go za to, co przed chwilą
poczuł. Nienawidził, kiedy ktokolwiek go straszył.
― Krzyczę i
krzyczę do ciebie, ale żeś nie łaskaw był odpowiedzieć, to przyszedłem ―
stwierdził Lucas udając urażonego. Gregor ponaglił go wzrokiem, aby ten
przeszedł do sedna sprawy. ― Manuel do ciebie przyszedł.
― To go
wpuść ― stwierdził Gregor wciąż odrobinę zły na brata. ― Powiedz mu, żeby
przyszedł tutaj.
― Co ja
jestem, służba? ― marudził Lucas, ale posłusznie wyszedł z pokoju.
Po chwili
drzwi się otworzyły. Gregor nawet się nie odwrócił ― grał w grę, którą włączył
zaraz po wyjściu brata z pokoju. Manuel nic nie powiedział; zwyczajnie usiadł
na jego łóżku. Próbował skupić całą swoją uwagę na grze, jednak czuł się, jakby
Manu wzrokiem wiercił mu dziurę w plecach. Udawał całkowitą ignorancję. Cisza
była przerywana odgłosem strzelania i różnych krzyków dochodzących ze słuchawek,
które były przewieszone przez jego szyję. Trwało to może pięć minut, ale on sam
czuł się, jakby minęła co najmniej wieczność. Czasami jakby nie rozumiał
siebie.
― Wiesz co?
― zagaił go w końcu Manuel sztucznie wesołym tonem.
Gregor nic
nie odpowiedział. Skąd mógł wiedzieć, co ten ma na myśli? Jego serce zabiło
odrobinę mocniej, bo z niecierpliwością czekał na to, co jego przyjaciel ma mu
do powiedzenia. Przez pokój przedzierał się intensywniejszy odgłos strzelaniny,
kiedy Gregor podświadomie coraz szybciej klikał myszką.
― Jesteś
nienormalny. Co ja ci zrobiłem?
Nie
odwracał się.
― Nic ―
odparł.
― Stroisz
fochy jak jakaś laska.
― Zwisa mi
to.
― Super.
Wbrew
pozorom ― Manuel nie wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Nie wstał,
nie próbował zwracać uwagi Gregora. Najzwyczajniej w świecie położył się na
łóżku swojego przyjaciela i zaczął grać w gierkę na telefonie.
To zaczyna się robić absurdalne,
pomyślał Gregor. Dlaczego nigdy nie mogli reagować na wszystko jak normalne
nastolatki? Jego znajomi ― z nim samym na czele ― byli dość nieprzewidywalni.
Kiedy każdy normalny człowiek powinien się obrazić i nie chcieć przebywać z
drugą osobą, oni siedzą sobie razem i grają w jakieś gierki. Stroili fochy,
kiedy było to całkowicie bezsensowne, a nie obrażali się na siebie, kiedy mieli
powody. Reagowali zbyt ostro na błahostki, a ze śmiechem na poważne sprawy.
Było to dość niewygodne; rzadko kiedy dało przewidzieć się reakcję, a jeśli już
próbowali ― lepiej było przewidzianą reakcję uznać za coś, czego ktoś nie zrobi.
Gregor
przerwał grę, w pokoju ucichł dźwięk strzałów.
Manuel wyglądał
tak, jakby nawet tego nie zauważył. Nie zareagował, kiedy ten odwrócił się do
niego przodem. Gregor przyglądał mu się przez chwilę. Twarz jego przyjaciela
była oazą spokoju. Nie marszczył czoła ani się nie uśmiechał ― nawet wtedy,
kiedy zabrzmiał dźwięk oznajmiający przegraną. Manu zrobił to, co wcześniej
Gregor ― najzwyczajniej włączył grę od początku.
Gregor
poczuł przypływ irytacji.
― Minęło? ―
zapytał.
Manuel
spojrzał na niego i parsknął niemal histerycznym śmiechem. Gregor czuł się po
części zmieszany tą reakcją. Przez pokój znów przedarł się dźwięk przegranej
partii, ale tym razem nie kontynuował gry, zamiast tego odrzucił telefon na
bok.
― No nie,
nie wierzę. Najpierw się obrażasz, mimo że kompletnie nic nie zrobiłem, a teraz
się mnie pytasz, czy to minęło? Jesteś nienormalny, Schlierenzauer.
Gregor
uśmiechnął się.
― Jestem ―
szepnął pod nosem, ale wystarczająco głośno, by Manuel go usłyszał.
Ten znów
wybuchł śmiechem, a Gregor się do niego przyłączył. Obaj śmiali się tak głośno
i szczerze, a radość rozpierała ich od środka. Całe napięcie powoli uchodziło,
a oni wciąż śmiali się i śmiali, nie potrafiąc się powstrzymać. Powoli zaczęło
brakować im powietrza, co było powodem do jeszcze głośniejszego śmiechu.
― Już
starczy ― powiedział Manuel ocierając łzy z kącików oczu, wciąż się
uśmiechając.
― Nie mogę
oddychać ― śmiał się wciąż Gregor, jednak i on powoli tracił siły i poczuł
wielką ulgę, kiedy już skończył. Nie wiedział, czy to z powodu rozluźnienia
atmosfery, czy dzięki dopływowi powietrza do jego płuc. Jedno i drugie
sprawiało mu wielką przyjemność.
― To chore,
że my tu siedzimy, a ten blondas siedzi sobie we Włoszech i wygrywa pierwsze
zawody FIS Cupu.
― Mnie
olali rodzice, ciebie trener, a taki Mario sobie jeździ po zawodach, hulaj
dusza, piekła nie ma.
To było złośliwe, pomyślał Gregor.
Manuel całkowicie zignorował tę przytyczkę.
― Kiedyś mu
jeszcze pokażemy, nie?
― No jasne.
Pokonam go na wszystkich płaszczyznach.
―
Oczywiście ― uśmiechnął się Manu.
― Dobra, to
zbieramy się. Za półtorej godziny trening, a jeszcze trzeba jakoś się dostać do Innsbrucka.
***
Jakąś
godzinę później dojechali rowerami do miasta w dobrych nastrojach. Pogoda jak
na połowę września była naprawdę piękna, niemal nie było czuć nadchodzącej
wielkimi krokami jesieni. Rozmawiało im się przyjemnie. Gregor się zastanawiał,
czy Manuelowi równie mocno brakowało mu tego. We wakacje spędzał czas
naprzemiennie to z Mario i Manuelem, to z Tonim. W czasie roku szkolnego dla
ostatniej dwójki miał naprawdę niewiele czasu, ponieważ większość czasu spędzał
w internacie.
― Nie wiem,
co zrobiłbym na jego miejscu, przecież ten idiota... ― Gregor komentował
opowiedzianą przez Manu sytuację, jednak przerwał, bo nagle na coś wpadł.
― Ała,
cholera jasna... ― masował się po nodze, na którą niefortunnie upadł.
― Ojejku,
przepraszam, nie zauważyłam cię... ― zaczął się ktoś tłumaczyć i Gregor
podniósł głowę do góry. Nad nim stała jakaś blondynka ― na oko w jego wieku.
Skierował na nią wzrok, który wyrażał złość pomieszaną ze zdziwieniem ― obok
dziewczyny bowiem leżały narty. Jasne, wiedział, że dziewczyny również skaczą,
bardziej jednak zastanawiała go tożsamość tej dziewczyny, bo wszystkie inne trenujące w SV Bergisel miał przyjemność
poznać, a ona wyglądała za staro jak na początkującą.
― Dobra,
idź już sobie. ― Gregor bardzo nie lubił, kiedy ktoś nadmiernie mu się
tłumaczył bez powodu. Czuł się zirytowany zaistniałą sytuacją.
Wyraz twarzy
dziewczyny uległ całkowitej zmianie. Nagle zaczerwieniła się ze złości.
― Nie
rozumiem, o co ci chodzi, jeśli coś ci przeszkadza w tym, że skaczę, to mógłbyś
się ogarnąć. Nie tylko faceci mają do tego prawo, dobra? Jak jesteś taki mądry,
to sam idź skacz! Zobaczymy, jak ci pójdzie! ― Dopiero teraz usłyszał w jej
głosie obcy akcent. Szwajcarka?,
zastanowił się.
Gregor
uśmiechnął się ironicznie podnosząc się z ziemi. Biedna dziewczyna nie
wiedziała, co mówiła. Nie mógł się już doczekać, kiedy rzeczywiście będzie mógł
jej pokazać, jak skacze.
―
Dziewczyno, zluzuj ― zakpił. ― Sama na mnie wpadłaś, a teraz mi jeszcze kazania
prawisz? Wystarczy, że będziesz uważać, jak łazisz. Nie mam nic do twoich… nart
― zmierzył wzrokiem sprzęt leżący na ziemi.
― Nie martw się. Tutaj to tylko on taki
nieprzyjemniaczek, pamiętaj, nie wszyscy tacy są... ― wtrącił Manuel, który
wciąż stał obok.
― Ja wciąż
czekam na pewne słowo ― wtrącił Gregor złośliwie. Swego rodzaju pogrążanie
dziewczyny sprawiało mu przyjemność.
― To sobie
czekaj, ale na pewno się ode mnie go nie doczekasz ― powiedziała butnie
dziewczyna, ruchem podniosła narty z ziemi, odwróciła się na pięcie i szybkim
krokiem ruszyła w stronę skoczni, która znajdowała się jakieś pół kilometra
stąd.
― Dziwna
laska ― skomentował Gregor. ― O cholerę jej chodziło?
― Gregor,
wystarczy na ciebie spojrzeć, żeby już układać sobie w głowie linię obrony,
wiesz?
― Naprawdę?
― zdziwił się, biorąc te słowa do siebie.
― Serio ―
odparł Manu kiwając głową. ― Popracuj nad mową swojego ciała, zdecydowanie.
Jakbym cię nie znał to bym się ciebie bał.
Gregor
zlustrował go wzrokiem.
― A teraz
to się nie boisz? ― zapytał.
― Pewnie,
że nie! Wiem, że tak naprawdę jesteś potulnym barankiem.
― A
powinieneś ― skomentował Gregor i zamilkł, patrząc na niego poważnie.
Manuel
podrapał się po głowie i nie wiedział, co powiedzieć. Gregor po chwili powagi
wybuchł śmiechem.
― Dobra,
nie potrafię tak długo.
― Jakby mi
ulżyło ― odetchnął Manuel z wyraźną ulgą na twarzy.
Ruszyli w stronę skoczni dłuższą trasą ― po drodze
poszli zaszli do Boronzo, ponieważ bez śniadania trener nawet nie pozwalał im się
pokazywać na skoczni.
― Jak tam,
Gregor? Jak ci idą skoki? ― zagadał go barman, wycierając szklanki.
― A szkoda
gadać ― machnął ręką.
― Aż tak
źle? Nie idzie ci?
― Właśnie
idzie super, tylko startować nie mogę, ale to serio długa historia, a śpieszę
się na trening ― powiedział Gregor. Przez chwilę poczuł wyrzuty sumienia, że w
tak oczywisty sposób zbył barmana. Obiecał sobie w myślach, że następnym razem
poświęci trochę więcej czasu na rozmowę. W końcu barman jest jednym z jego
pierwszych kibiców ― od początku kibicował mu i trzymał kciuki za powodzenie w
jego karierze.
― W
porządku. To co zawsze?
― Jakbyś
mógł ― odparł Gregor i położył na blacie odliczone pieniądze. Po chwili miał
już swoje śniadanie.
― Dzięki,
do zobaczenia! ― krzyknął i wyszedł z baru. Na zewnątrz czekał na niego Manuel.
― Wiesz,
chyba bardzo serio bierzesz to zdrowie odżywianie ― skomentował Manuel jego
marchewkowe frytki. ― Niby też powinienem jeść podobnie, ale jakoś nie potrafię
się tak przedstawić.
― Jak nie
patrzysz na to jak na warzywo, to jest to całkiem smaczne ― stwierdził Gregor. ―
Serio ― dodał, kiedy Manuel patrzył na niego z powątpieniem.
― Wierzę ci
na słowo.
Dopiero na
skoczni zauważyli, że dziewczyny jeszcze nie skończyły treningu. Stanęli przy
bandach i patrzeli na ich wyczyny.
Najpierw
widział skok Lizy, dziewczyny z tutejszego klubu. Potem przyglądał się drugiej
dziewczynie siedzącej na belce ― w tamtym momencie mógł dostrzec jedynie jej
jasnożółty kombinezon. Po chwili odepchnęła się od belki, a w następnej już
leciała. Sylwetkę w locie miała nienaganną. Jej blond włosy wychodziły poza kask
― Gregor przez chwilę się zastanawiał, czy to aby na pewno zgodne z przepisami,
jednak po chwili wyrzucił z głowy te myśli. Wylądowała na sto dziesiątym metrze
z telemarkiem, który może nie był typowo książkowy, ale dość poprawny. Skok był
raczej przeciętny pod względem długości, a jednak stylistycznie stał na wysokim
poziomie. Dziewczyna podjechała do barierek z drugiej strony i ściągnęła kask,
a Gregor rozpoznał w niej dziewczynę, z którą zderzył się kilka minut temu (Jak ona zdążyła tak szybko tu przyjść?,
zdziwił się w myślach). Skierowała się w stronę wyjścia, a po chwili zginęła mu
z oczu. Razem z Manuelem również skierowali się w stronę swoich szatni. W
środku czekali na trenera i resztę zawodników. Pojawili się wszyscy zawodnicy, a
za nimi trener Schuster. No tak,
pomyślał Gregor. Przecież Haim jest w
Predazzo.
Schuster
zaplanował im dzisiaj dzień skoków. Każdy z nich miał oddać co najmniej pięć, a
pomiędzy wyciągać wnioski z poprzednich prób. Potem zostawił ich, aby rozgrzali
się, przebrali i przybyli na górę skoczni.
Gregor
najszybciej skończył się przebierać po rozgrzewce, więc jako pierwszy był na
górze. Usiadł na belce, dostał znak od trenera i ruszył, a po chwili wybił się
i leciał. Adrenalina buzowała w jego ciele jak zawsze, kiedy był w powietrzu.
Kiedy zbliżał się do ziemi, jeszcze bardziej wszystko w nim wrzało. Albo się
uda, albo i nie. Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt procent szans. Wylądował
spokojnie, z telemarkiem i szeroko rozłożonymi rękoma. Daleko ― około sto
dwudziestego piątego metra. Podjechał na nartach do band, uderzając w nie całą
masą ciała. Cieszył się, bo dzięki złapaniu się rękoma udało mu się uchronić
przed upadkiem.
Za bandą
stała grupka dziewczyn, które po swoim treningu chwilowo przyglądały się skokom
chłopaków. Najbliżej bandy stała nieznajoma dziewczyna, na którą wpadł
kilkadziesiąt minut temu. Złapał z nią kontakt wzrokowy, a po chwili ściągnął
kask.
― Wiesz,
wziąłem sobie twoją radę do serca i przyszedłem skakać ― uśmiechnął się złośliwie.
― Chyba całkiem nieźle mi poszło, co?
Dziewczyna
patrzyła na niego tak, jakby zaraz miała wybuchnąć.
― Ale nie
martw się, tobie też poszło całkiem dobrze. Chociaż trochę zabrakło na
odległości. ― Gregor zmarszczył czoło, obrazując rękoma brak owej odległości. ―
Ale tak to okay ― parsknął śmiechem na odchodne. Jego ego zamruczało
przyjemnie, kiedy nie usłyszał żadnych słów od dziewczyny. Wygrał tę potyczkę.
_________________________
Teraz opowieść z serii ogłoszenia parafialne
(nieistotne szczegóły, omijając to niczego nie stracisz):
Jestem ścisłowcem, to tak na wstępie. Kiedy piszę
opowiadanie na podstawie realnych osób i wydarzeń, chcę odwzorować wszystkie
fakty najlepiej, jak się da. Głównie chodzi mi o konkrety w postaci zawodów, w
których dany skoczek brał lub nie brał udziału, ale również małe szczególiki
typu funkcjonowanie ośrodka szkoleniowego w Stams, trenerów kadry B i C w
latach 2004/05/06 czy zawodnicy, którzy w tamtym czasie tam trenowali… Niestety
nie wszystko potrafię odnaleźć i po prostu muszę Was prosić o wybaczenie, jeśli
tego rodzaju fakty nie będą się pokrywały z rzeczywistością. Jeśli znacie
odpowiednik w rzeczywistości ― śmiało dajcie mi znać, naprawdę sporo mi to
ułatwi. Nie mówię o konkretnych sytuacjach, jedynie zwykłe fakty.
Po drugie chcę podziękować za aż 6 opinii pod
poprzednim rozdziałem!
Zuzolekkk, dziękuję za nominację, jednak nie biorę w tym
udziału.
MacOsX, dziękuję za opinię. Szczerze, to opowiadanie
traktuję dość lekko, jednak staram się. Co do opisów bohaterów ― dziękuję za
zwrócenie uwagi, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Postaram się dawać
więcej informacji o nich. Co do mojego narratora ― jest odrobinę surowy i piszę
to całkowicie świadomie. Patrzę jednak na to w ten sposób, że nie chcę stworzyć
bohatera idealnego, chcę zwracać uwagę na to, że jego rozumienie jest nie do
końca poprawne.
Kocilla, Agata
Grzesik, Lewandowska-Janowicz-Winiarska, Ewacchi, Marzycielka ― dziękuję za opinie!
Przepraszam za zdecydowanie za długie dopiski
odautorskie, ale nie mogę spać spokojnie bez wytłumaczenia pewnych rzeczy.
Pozdrawiam,
~Frigusek.
Warto było czekać :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się ułożyło między Gregorem, a Manuelem.
Zachowanie Gregora pod skocznią trochę mnie zezłościło. Ona tylko na niego wpadła, nie musiał się tak wrednie zachowywać.
Czekam na następny rozdział i weny życzę :*
Wow, jestem pod wrażeniem <3 z rozdziału na rozdział coraz lepiej Ci idzie ze stylem, a przez to przyjemnie się czyta :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
Witam, witam :)
OdpowiedzUsuńTak na wstępie to cieszę się, że nareszcie pojawiła się długo wyczekiwana 6.
Co do Gregora to troszeczkę zbyt chamsko zareagował na dziewczynę. Biedna wpadła na niego przez przypadek, a ten zdenerwował się, jakby zabierała mu ulubione bokserki! Eh..
Potem jego zachowanie, gdy oddał skok.. Też miły nie był, ale to cały Schlieri. Właściwie to w większości opowiadań wykreowany jest na takiego pyskatego chłopczyka, ale w Twoim jest w nim coś jeszcze. Może jakieś małe zagubienie? Sama nie wiem, ale mam jakieś dziwne odczucia.
Pozdrawiam i życzę weny Kochana ;)
Może i Gregor wygrał tę potyczkę, drobną bitwę, ale do wygrania wojny jeszcze daleka droga. A najpewniej ta dwójka jeszcze nie raz się spotka i nie raz stoczą podobne potyczki czy to słowne czy skoczne. Liczę na to :-)
OdpowiedzUsuńGregor rzeczywiście ma humory jak baba, dobrze że przynajmniej ma takiego przyjaciela jak Fettner, który stawia go pionu. Chłopaki jeżdżą na trening rowerami? Trudno to sobie wyobrazić wiedząc to, co wie się teraz.
Pozdrawiam Marzycielka
http://highest-price.blogspot.com
http://second---chance.blogspot.com
Gregor nie musiał reagować aż tak chamsko, przecież tylko na niego wpadła, ale ja mam nadzieję na więcej takich potyczek słownych w ich wykonaniu. Czuję, że coś z tego będzie! :)
OdpowiedzUsuńGregor powinien chyba coś pomyśleć nad odzywkami, bo jest chamski. No dobra, wygrał potyczkę, ale fajnie by było, gdyby ona wygrała wojnę. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby utarła mu nosa. Z drugiej strony szkoda mi Gregora, bo chciał jechać na FIS Cup, ale za błędy się płaci, więc sorry Winnetou.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, poinformujesz mnie na tt? @juti_volley
pozdrowionka :D
Super rozdział, fajnie, że postanowiłaś pójść w inną stronę i przedstawić Gregora jako młodego, ambitnego chłopaka z milionem planów na przyszłość a nie jako dorosłego łamacza kobiecych serc :D
OdpowiedzUsuńMoże i wygrał tę potyczkę, ale wojna nadal trwa ;) Czekam na dalszy rozwój sytuacji!
Pozdrawiam :))
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńA poza tym zostałaś nominowana do Liebster Award :*
Więcej inforamcji tutaj :
http://skispringenistmeineliebe.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html
Hej!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards :*
Więcej szczegółów tutaj :) http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/p/libster-award.html