piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 5

Rozdział 5



   Tydzień zleciał szybko, uczniowie po minionych wakacjach powoli wdrażali się w normalny ciąg roku szkolnego. Oczywiście Gregor wciąż trenował ― rodzice nie mogli mu tego zabronić, kiedy był wychowankiem gimnazjum narciarskiego i wchodziło to w jego tok nauki; musieliby wypisać go z tej szkoły, by całkowicie to porzucił.
   Tamtego dnia również musiał oznajmić również trenerowi, że nie dostał zgody na zawody. „Zawód” to mało powiedziane w porównaniu do tego, co zobaczył w jego oczach po oznajmieniu mu prawdy.
   ― Każdy już oddał zgody? Innauer, gdzie twoja? A, tu, już widzę. Schlierenzauer, twoja też mi się gdzieś zapodziała…
   Chłopaki z grupy szeptali między sobą. Nie wiedział, jakim cudem, jednak już krążyła wśród nich informacja, że Gregor nie będzie brał udziału w FIS Cup.
   ― Nie zapodziała się… ― mruknął pod nosem, wciąż trzymając dokument w dłoni.
   ― To gdzie jest? Nie wygłupiaj się, daj ją.
   Kiedy oddawał trenerowi kartkę, czuł, że jest czerwony na twarzy. Spuścił głowę i razem z resztą kierował się w stronę wyjścia z sali.
   ― Schlierenzauer, co to jest?! ― krzyknął, a cała grupa zatrzymała się. ― Co wy tu jeszcze robicie, wszyscy chętni do powtórzenia treningu? Ty zostań. ― Chociaż nie wymienił imienia Gregora, było oczywiste, że zwraca się do niego.
   Alexander Stöckl znał się z rodzicami Gregora i wiedział, jacy byli ― zawsze skłonni do współpracy i zainteresowani przebiegiem treningów swojego syna. Nie zrobiliby czegoś takiego, gdyby nie mieli powodów.
   ― Co ty narobiłeś, Schlierenzauer? ― zapytał.
   Gregor zawsze był dość spokojny i wydawał się o wiele bardziej „ujarzmiony” w porównaniu do swoich rówieśników. Czasami jego trener zapominał, że to zwykły nastolatek, a jak to młodzież ― również był skłonny do pewnych wybryków.
   ― Trenerze… ja bardzo przepraszam, wyszła po prostu bardzo głupia sytuacja, to moja wina…
   ― Domyślam się.
   ― Przepraszam, że pana zawiodłem.
   ― Nie wyobrażasz sobie, jaką okazję straciłeś.
   ― Wiem to ― odparł przygaszony. ― Może uda mi się zdobyć zgodę na zawody od Seefeld…
   ― Idź już, Schlierenzauer. Po prostu wyjdź.
   Gregor bez słowa opuścił halę gimnastyczną.
   Później wszystko działo się dość spokojnie i nim się obejrzał, znów wracał do domu na weekend.  Nie był już tak zły na rodziców, ale jakaś głupia duma nie pozwoliła mu się normalnie z nimi przywitać. Gdy wszedł do domu, poszedł prosto do swojego pokoju. Włączył laptopa z myślą o tym, że trafi na Eurixx939 ― poznaną tydzień temu Niemkę, z którą miał okazję już kilka razy pisać. Nie było jej, więc zajął się czymś innym ― poszukał internetowej transmisji z zawodów FIS Cup. W żadnej telewizji nie puszczano zawodów o tak niskiej randze, jednak zazwyczaj można było znaleźć choć jedną transmisję internetową bez komentatorów, jedynie z wynikami ukazującymi się z boku ekranu i widokiem z trzech kamer założonych na skoczni.
   Kiedy już znalazł, przyglądał się zmaganiom skoczków, próbując schować na dnie swojego umysłu żal do wszystkich, że sam tam nie może być. Skończyła się pierwsza seria konkursu w Predazzo. Prowadził Mario.
   Miałem lepszą formę od Mario, mówił złośliwy głosik w jego głowie, który uporczywie starał się zignorować. Wygrałbym to.
   W połowie drugiej serii wyświetliła mu się informacja, że Eurixx939 jest dostępna. Nie wahał się ani przez chwilę. Bardzo lubił z nią rozmawiać. Ona opowiadała mu o sobie, on jej o sobie… pomijał tylko jedną część swojego życia: skoki. Nie rozumiał swojej awersji do rozmów o skokach. Nie lubił się chwalić, że skacze, nie lubił rozmawiać z innymi o skokach i najchętniej trzymałby to w tajemnicy przed wszystkimi. Sam nie wiedział, dlaczego, po prostu już tak było. Skoki był dla niego na tyle ważne, że najchętniej w ogóle z nikim by się nimi nie dzielił w żaden sposób.
   Mario wygrał konkurs z przewagą niemal dwudziestu punktów nad drugim Marcusem Steinauerem. Chociaż Gregor wiedział, że to nie fair z jego strony, był okropnie wściekły na Mario. Próbował normalnie rozmawiać z Eurixx939, jednak widocznie mu to nie wychodziło, bo po jakichś pięciu minutach rozmowy napisała:
   Dlaczego jesteś taki nieswój?
   I co mam jej odpowiedzieć? Nie o skokach… Ale przecież mógł opowiedzieć tę sytuację nawet nie wspominając o skokach.
   Miałem brać udział w pewnym konkursie, jednak mój kumpel odwalił taką sprawę, że przez niego nie mogłem wziąć w nim udziału, mimo że przygotowywałem się do niego już od dłuższego czasu i byłem w tym naprawdę dobry. A teraz ten kumpel go wygrał.
   Na odpowiedź czekał dłuższą chwilę.
   Twój kolega zrobił to specjalnie?, zapytała.
   Nie. Ale przez to, co on zrobił, ja nie mogłem wziąć udziału, a on sam nie poniósł żadnych konsekwencji.
   Jesteś pewny, że to była jego wina?
   Palce już odruchowo napisały „tak”, jednak coś powstrzymało go przed wysłaniem. Czy aby na pewno to była wina Mario? A jeśli nie jego... to czyja? Manuela? Rodziców? Moja?, znów dodał złośliwy głos w jego głowie. Zbyt często wywlekał na wierzch myśli, których nie chciał słuchać. Nie, to nie moja wina… ― Moja impreza. Moje zwycięstwo. Moja chęć. Nikt mnie nie zmuszał... ― Nie. To nie była moja wina. Gdyby Mario się nie nachlał, to wróciłbym wcześniej do domu, rodzice nie musieliby mnie sprawdzać i wszystko byłoby ok, a ja teraz siedziałbym w Predazzo…
   Tak, odpisał ostatecznie. Wszystko było dobrze, a Mario wszystko sknocił, bo nie potrafił się pohamować, pomyślał.
   Jeśli tak uważasz, nadeszła odpowiedź. Ale pamiętaj, że na pewno nie miał na celu ci zaszkodzić.
   Powinno się myśleć o konsekwencjach swoich czynów.
   Tak, ale jesteśmy tylko nastolatkami. To jest wiek, w którym zdarza się nie myśleć.
   Tobie też?
   Mi też.
   Zamknął oczy. Nagle poczuł, że nie ma już ochoty więcej siedzieć i użalać się nad sobą, wściekać się, a tym bardziej nie miał ochoty myśleć o Mario. Od ostatniego tygodnia niemal o niczym innym nie myślał, tylko o tej sprawie, która w gruncie rzeczy była błahostką. Zamiast się użalać, poczuł wielką chęć do działania. Jeśli się postara, to ma nawet szansę na wysokie miejsce w ostatecznej klasyfikacji generalnej. Opuści tylko kilka konkursów. Może jeszcze pokazać, że jest kimś.
   Nieważne. Może uda się kiedy indziej. Lepiej pisz, co u ciebie.
  
   Kiedy rano zszedł na śniadanie, jego mama była już w kuchni. Położył metalowy kubek z mlekiem na gazie, aby podgrzało się na kakao.
   ― Cześć ― przywitał się dochodząc do wniosku, że nie ma już powodów, by tego nie robić.
   ― Cześć ― odparła kobieta. ― Już ci przeszło?
   Zawsze mógł normalnie rozmawiać z rodzicami. Nigdy nie czepiali się co do słownictwa swoich dzieci, dopóki nie padały tam jawne przekleństwa. Jasne, że wymagali pewnego szacunku, ale wszystko bez przesadnej sztuczności.
   ― Średnio ― stwierdził prosto z mostu.
   ― Średnio to ja mogę powiedzieć o twoich ocenach ― stwierdziła kobieta. ― Minęły dopiero dwa tygodnie. Jak ty to zrobiłeś, że masz już cztery jedynki z matematyki?
   Temat szkoły był ostatnią rzeczą, której się w tamtej chwili spodziewał, za co zbeształ się w myślach. O czym innym może chcieć porozmawiać rodzic z dzieckiem, które wróciło ze szkoły?
   ― Skąd wiesz? ― zapytał jakby znudzony.
   ― Przyszedł mail.
   No tak. Tak to jest, gdy chodzi się do elitarnej szkoły narciarskiej. Jasne ― główny nacisk jest nałożony na sport. Pozwalają, aby uczniowie przechodzili z klasy do klasy na dwójach, trójach, jednak na jedynki reakcja jest błyskawiczna. Kiedy dostajesz trzy oceny niedostateczne z jednego przedmiotu wysyłana jest informacja do rodziców.
   Zalał kakao w kubku gorącym mlekiem.
   ― Po prostu tego nie umiem. Nie rozumiem… ― stwierdził.
   ― Nie możemy tego tak zostawić. Załatwię ci korepetycje.
   Nie odpowiedział. Bardzo nie chciał mieć korepetycji, ale bardziej niż to cenił sobie szkołę, do której chodził. Czasami widział, jak do jego kolegów z internatu przychodzili korepetytorzy; on sam jak do tej pory nie musiał korzystać z takich usług, jednak teraz już nie będzie miał wyjścia. Na jego miejsce w szkole czekało dziesięciu innych.
   ― Znowu obrażony? Nie rozumiem, o co ci chodzi, skoro masz słabe oceny to logiczne, że musisz się dodatkowo uczyć, bo wyrzucą cię ze szkoły…
   ― To ja nie rozumiem, o co tobie chodzi! ― warknął Gregor. ― Przecież nic nie powiedziałem, no nie? Mogę mieć te korepetycje, przecież nie narzekam! Więc uspokój się!
   ― No, bo już myślałam, że znowu będziesz się tu obrażał.
   Gregor spojrzał na nią i pokręcił głową.
   ― Odechciało mi się jeść ― złapał kubek z kakao i wyszedł z kuchni.
   Nie tak to miało wyglądać, pomyślał.
   ― Przecież nic nie mówiłem ― szepnął sobie pod nosem, kiedy wchodził po schodach i pokręcił głową. Czasami naprawdę nie rozumiał dorosłych.



_________________
Przepraszam za długą nieobecność. Rozdział przejściowy. Postaram się pisać częściej i lepiej. Mam nadzieję, że skomentujecie to, co powyżej, bo komentarze karmią wena. Z podziękowaniami dla ZombieFreaker i Kocilli, które zostawiły chociaż znak po sobie.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
~Fri.


7 komentarzy:

  1. Nominowałam Cię do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz tu:
    http://pograzeniwmilosci.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Gregora, ze nie pojechal na te zawody.. ale mam nadzieje, ze wszystko sie jakos poukłada. Nie wiem, co mam tu jeszcze naskrobać.. Chyba tylko tyle, ze kolejny rozdzial strasznie mi sie podoba i nadal jestem utwierdzona w przekonaniu, ze piszesz genialnie. Życzę weny, dużo dużo weny, pozdrawiam :)
    I zapraszam do siebie na rozdział 2 - www.przypadkowe-szczescie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam tu przypadkowo, ale nie żałuję!
    Bardzo szkoda mi Gregora, no ale musi ponosić konsekwencje, ale żeby aż takie?
    Pewnie tak samo bym zareagowała na swoich rodziców.
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj,
    trafiłam tutaj poprzez Twój komentarz zostawiony u innej blogerki i gdy zobaczyłam Gregora w nagłówku, nie mogłam sobie odpuścić tej historii! I nie żałuję, gdyż to opowiadanie zdecydowanie różni się od innych. Opisujesz tu Schlieriego z czasów nastoletnich, co jest dość ciekawe, takie... inne.
    Hm, po tym wypadzie z Mario i Manuelem Gregor bardzo się zmienił, co można zauważyć w jego relacjach z rodzicami. Myślę, że lepiej byłoby gdyby się z nimi pogodził i żeby wszystko wróciło do normy. Jeszcze wróci i pokaże wszystkim, że potrafi skakać! W końcu to tylko parę konkursów bez niego.
    A, no i intryguję mnie internetowa znajomość Gregora z czternastoletnią Niemką, więc z niecierpliwością oczekuję nowego rozdziału!

    another-story-about-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem na ile poważnie traktujesz to opowiadanie i ile wkładasz pracy, ale mimo to takie krótkie przemyślenia nie zaszkodzą. Nie oglądam skoków i wszyscy bohaterowie są mi krótko mówiąc obojętni, dlaczego? Za mało o nich tu jest, pojawiają się i są, ale tylko są - jakieś krótkie opisy, żeby chociaż ich odróżnić (przesadzam, ale wiesz o co chodzi pewnie).

    Jeszcze jedno i daję spokój. To już nie jest żadna wada, tylko raczej styl. Może zauważyłaś to samo, bo ja czytając wyobrażam sobie narratora jako zbyt surowego Kogoś. Narrator jest przystępny czytelnikowi, ale nie bohaterowi. To taka babcia, która opowiada drugiej babci jaki to jej wnuczek jest niedobry. Problem może jest w zbyt sztywnych zdaniach? Chociaż jak mówię, może to problemem wcale nie być.

    Będę zaglądał :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Jedyny minus - przerwy między jednym rozdziałem, a drugim, wiem, że to zależy od weny i nie mam na to wpływu. Opowiadanie fajne, szkoda, że nie startuje w zawodach :(
    Pozdrawiam serdecznie, @Ewacchi z tt ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie czyta się opowiadanie o kimś w przeszłości. Teraz większość, w których jako główny bohater jest obsadzony Gregor, to zazwyczaj czarny charakter lub nieszczęśliwie zakochany dorosły facet (znam to z własnej autopsji :D) dlatego też bardzo zaciekawiła mnie ta historia, nieco inna. Bo i Gregor jest inny - to jeszcze nastolatek. I powiem szczerze, że całkiem fajnie się to czyta, te jego trudne początki ze skokami, nieporozumienia z rodzicami i internetową znajomość, która w tych czasach jest najczęstszą formą kontaktów między nastolatkami (mam nadzieje, że ona się bardziej rozwinie i węszę tutaj dziewczynę z baru, ale czy świat rzeczywiście jest aż tak mały?)
    Myślę, że Gregor jest niesprawiedliwy odnośnie Mario i jego zwycięstwa. Przecież nie zrobił tego specjalnie, a skoro Gregor nie mógł wziąć udziału, to co - on miał się podłożyć? Z drugiej strony myślę, że on jest bardziej zły na rodziców i próbuje wyładować swoją złość na wszystkich wokoło. Nie zgadzam się też z decyzją rodziców, jak dla mnie była zbyt radykalna. Ja rozumiem szlaban na komputer, areszt domowy do starości, ale nie takie coś. Pozbawili go szansy na realizację marzenia i tego im z pewnością długo nie wybaczy, jeśli w ogóle.
    Na koniec dodam jeszcze, że blog dodaję do ulubionych i czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam serdecznie Marzycielka
    Bardzo mi miło, że umieściłaś moje blogi w swoim spisie. Jeśli jesteś zainteresowana to zapraszam na coś nowego http://second---chance.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń