sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 8

Rozdział 8



   ― Mię ostatnio wywalili. Wiesz, ona zawsze coś odwalała, teraz kłóciła się z nauczycielem na lekcji i wyzywała go od najgorszych, lepiej tego nie powtarzać. W ogóle włączyła jej się jakaś faza, emo czy co to tam jest… Ma takie jasne blond włosy z czarnymi końcówkami. I chodzi tylko w czarnych ciuchach. I takie oczy… takie czarne, no wiesz. Przenieśli ją do jakiejś gorszej szkoły…
   ― Nie myślałem, że ona tak serio będzie odwalać. Kiedyś różne głupoty gadała, ale nigdy tego nie spełniała, nie? ― odparł Gregor, podjadając marchewkę.
   ― No raczej nie, ale to taki wiesz, krok wprzód. Ale to już tak od jakiegoś czasu… chyba jak poszliśmy do gimnazjum.
   Gregor lubił słuchać o ludziach, z którymi kiedyś chodził do klasy. Większość jego klasy z podstawówki przeszła dalej razem do tego samego gimnazjum. Był jednym z nielicznych wyjątków, które zmieniły szkołę. Czasami mu tego brakowało ― szkolnego gwaru, ludzi, lekcji pośród trzydziestki innych uczniów… W Stams było inaczej. Każdy prowadził indywidualny tok nauczania, a grupowe zajęcia były rzadkością. To było coś o wiele sprawniej działającego, niż normalne gimnazjum. Zupełnie irracjonalnie ― było tam więcej luzu i więcej rygoru, w jakikolwiek sposób tego nie rozumieć.
   Na Tonim zawsze mógł polegać. Ten zazwyczaj opowiadał mu, co się dzieje w świecie zewnętrznym. Toni lubił rozmawiać o innych ludziach; w ogóle lubił rozmawiać. Mówił bardzo wiele, a Gregor starał się go słuchać, bo darzył go sympatią na tyle, że nie chciał sprawiać mu przykrości swoim brakiem zainteresowania. A naprawdę zdarzało się, że nie wszystkie tematy go ciekawiły.
   ― I wtedy nauczycielka nieźle się wkurzyła, chyba to rozumiesz, co nie? ― zaśmiał się Toni, a Gregor mu zawtórował, chociaż szczerze nie wiedział, z czego się śmiał, bo się z rozmowy myśląc o tym, że często wyłącza się z rozmowy.
   ― Taa. Dobra, to chyba będziemy się zbierać? Mam trening za pół godziny…
   ― W porządku ― odparł Toni.
   Czasami Gregor zastanawiał się, jak wiele znaczy „w porządku” ludzi, którzy kierowali te słowa do niego. Zazwyczaj tłamsił tego typu myśli w środku, byleby nie musieć się dłużej nad tym zastanawiać.
   Szli wspólnie w stronę skoczni, głównie rozmawiając właśnie o skokach. Opowiedział Toniemu o wszystkim, co się ostatnio działo, a na końcu swej historii nie omieszkał się wspomnieć o swojej pięknej korepetytorce.
   ― Łał, zazdroszczę. Miło byłoby dwa razy w tygodniu mieć możliwość popatrzenia sobie na ładną dziewczynę…
   Gregor tylko się uśmiechnął. Czuł swego rodzaju satysfakcję.
   Kiedy dochodzili już do skoczni, z daleka widział Mario. Podeszli do niego, Gregor przywitał się z nim, klepiąc się po plecach. Mario z Tonim zmierzyli się wzrokiem, mrucząc pod nosem „cześć”.
   ― Dobra, idę już… ― zaczął Toni, ale Gregor od razu mu przerwał.
   ― Ej, czekaj, mam dla ciebie tę grę, co mi pożyczałeś, zostawiłem w szafce na skoczni…
   ― To możesz mi oddać innym razem ― stwierdził, ale Gregor nie chciał o tym słyszeć.
   ― Nie no, co ty, mam ją to zaraz przyniosę, szybko po nią pobiegnę. Mario, poczekasz tu z nim, okej? ― zapytał przyjaciela, a widząc zakłopotany wzrok Toniego i mrożące krew w żyłach spojrzenie Mario zorientował się, jak głupia była to propozycja. No nic, dadzą sobie wspólnie radę.
   Poszedł po grę i wrócił po jakichś pięciu minutach. Mario był zdecydowanie w zbyt dobrym humorze, a Toni… Toni wyglądał marnie, jednak po chwili sobie przypomniał, że on nigdy nie wyglądał na zbyt żywiołowego.
   ― To masz, dzięki ― podał grę koledze. ― Na razie.
   ― Na razie.
   I poszedł z Mario na trening, już starając się nie myśleć, czy w jego logice pojawiała się  nadinterpretacja wszystkiego i wszystkich wokół. Teraz miał trenować, miał skakać, oby więcej, oby lepiej.
   Dostał smsa od Manuela, że tamten czeka na nich pod skocznią, więc w tamtą stronę ruszyli. Już z daleka widział, że jego kolega z kimś rozmawia, po chwili zobaczył, że rozmawia z jakąś dziewczyną, a jeszcze chwilę później ― z jaką konkretnie, mimo że ta stała do niego tyłem.
   Manuel pomachał do niego, więc już nie miał wyjścia, musiał tam podejść. Dziewczyna się odwróciła, a on uśmiechnął się do niej, tak jak zawsze starał się uśmiechać w kontakcie z jakimikolwiek dziewczynami. Na jej twarzy pojawiła się złość, przez co on sam wewnętrznie się rozdrażnił ― przecież nic jej jeszcze nie zrobił!
   ― Cześć, Manu ― przybił piątkę koledze, który zrobił to samo z Mario. ― Prześladujesz mnie, dziewczyno? ― zaśmiał się, patrząc na nią.
   ― Ja nie rozumiem, dlaczego ty jesteś… wszędzie? ― zapytała dziewczyna, którą spotkał już zbyt wiele razy, by wciąż nie znać jej imienia.
   ― Taki już mój urok, skarbie.
   ― Tylko mi tu nie skarbiuj, ty… ― Dziewczyna widocznie była dość waleczna, bo jej gesty rąk zdecydowanie wyrażały, że chciała się bronić.
   Dziewczyno, nie mam ochoty się z Tobą bić, pomyślał Gregor mierząc ją wzrokiem z góry. Włożył ręce do tylnich kieszeni szortów, wzdychając cicho.
   ― Hej, Lea, spokojnie, ten człowiek ma taki sposób bycia, ale co by nie patrzeć, jest całkiem w porządku.
   ― Nie wydaje mi się ― stwierdziła.
   ― Za to ja wolę się nie dzielić tym, co mi się wydaje ― skomentował Gregor.
   ― Chyba wolę się stąd zmywać, mój trening już skończony.
   Gregor parsknął śmiechem. Lea chyba się nieco zmieszała.
   ― Idź, idź ― powiedział piskliwym głosem. ― I tak widzimy się wieczorem w Stams.
   Lea wyglądała, jakby miała się rozpłakać.
   ― Greg ― powiedział ostrzegawczo Manu.
   ― Dobra, to może my cię zostawimy z koleżanką ― powiedział Mario, który do tej pory się nie wtrącał. Chciał pociągnąć Gregora za ramię, jednak ten się nie dał.
   ― Ale o co chodzi, przecież mamy trening, muszę się przebrać ― stwierdził i ruszył w stronę drzwi do domku, ocierając się ramieniem o Leę.
   W środku było strasznie parno, co od razu odczuł ledwo przekraczając próg pomieszczenia. Zaraz za nim wszedł Mario. Manuel nie pojawił się.
   ― Co to za laska w ogóle?
   ― A nie wiem ― odparł Gregor, a Mario spojrzał na niego, jakby mu nie wierzył. ― No co ― Gregor poczuł się nieswojo pod wpływem tego spojrzenia ― wpadłem na nią po drodze na skocznię, ta się obraziła, potem trafiłem na nią jeszcze na skoczni, później w internacie i znowu tu. Chyba jakaś wymiana.
   ― Brzmi jak ze Szwajcarii.
   ― Dokładnie ― pokiwał głową Gregor i skończył się temat Lei.
   Trening szedł mu świetnie, skakał najlepiej ze wszystkich, tylko coś Manu się do niego niewiele odzywał. Nie rozumiał go, czyżby aż tak przejął się jakąś dziewczyną?
   Siedział na trybunach, rozglądając się wokół. Lubił tamte krajobrazy, lubił piękną skocznię, lubił siedzieć tam na górze i widzieć całe miasto. Zawsze zwracał uwagę na to, co przed nim. Nie mógł się już doczekać, kiedy będzie mógł skakać przed wielką publicznością, jaka zbierała się w na innsbruckiej skoczni w czasie Turnieju Czterech Skoczni… bo co do tego, że będzie występował w Pucharze Świata, nie miał najmniejszych wątpliwości. Jego ambicje nie sięgały niżej niż najlepsza trzydziestka Pucharu Świata i choćby nie wiadomo jak bardzo wypierał się przed ludźmi, że wystarczą mu niewielkie osiągnięcia, to ten horyzont nie znikał mu z głowy. Dość spokojnie czekał na swoją chwilę. Miał tylko nadzieję, że potrwa odrobinę dłużej, niż pięć minut…
   Rozmarzył się, widząc oczami wyobraźni siebie siedzącego przed dziesiętno tysięczną publiką, jednak tę błogą chwilę przerwało tupanie kogoś przechodzącego obok.
   ― Manu! Hej! No hej, Manu! ― krzyknął, kiedy zobaczył go kilka metrów przed sobą, idącego obok trybun po swoim ostatnim skoku. ― O co chodzi?
   ― A o co może mi chodzić? ― wymamrotał pod nosem Manuel.
   Gregor nie lubił udawać głupiego, bardzo dobrze wiedział, o co złości się Manuel ― tylko nie do końca to rozumiał.
   ― O tę całą Leę? To o nią się złościsz?
   Manuel nie odpowiedział.
   ― Hej, stary, przecież nic jej nie zrobiłem. I to naprawdę nic! Jeśli ona ma zamiar złościć się, płakać czy rozpaczać po każdym słowie, które ktoś jej powie bez wyrazów uwielbienia w jej stronę, to ja naprawdę jej współczuję.
   ― Stary, groziłeś jej!
   Gregor aż się zatrzymał z wrażenia.
   ― Że co jej robiłem? O czym ty do cholery mówisz?
   ― A co to miało być, te „i tak widzimy się wieczorem w Stams”? Co ona miała sobie pomyśleć, jak zacząłeś na nią najeżdżać bez powodu? ― pytał Manuel ze złością.
   ― Stary… ty się chyba zabujałeś w tej dziewczynie, bo za cholerę nie rozumiem tej twojej nagłej dobroci dla zwierząt…
   I właśnie w tym momencie Gregor poczuł, jak twarda pięść jego kolegi ląduje na jego policzku. Nie spodziewał się tego, ale kiedy dostał w twarz, jego ręka niemal automatycznie również zacisnęła się mocno i uniosła w górę, by wylądować na nosie kolegi. Pobili się paskudnie, a jedyne ich szczęście polegało na tym, że żaden trener ich nie dojrzał; wtedy mieliby mocno przechlapane.
   ― NIC JEJ NIE ZROBIŁEM, BYŁEŚ PRZY TYM! ― krzyknął jeszcze Gregor, kiedy Manuel odwrócił się i zamierzał odejść. Tamten nic mu nie odpowiedział, a Gregor miał ochotę aż tupnąć z bezsilności.
   Na dziś już skończył trenowanie, z czego niezmiernie się cieszył, bo nie wiedział, jak miałby się pokazać trenerowi w takim stanie na oczy. Kiedy dotknął napuchnięte oko, wiedział, że będzie musiał się tłumaczyć jutro, ale starał się o tym nie myśleć.
   Do internatu wrócił autobusem, a co któryś przechodzień zatrzymywał wzrok na jego twarzy odrobinę za długo. Kiedy tylko wszedł do budynku, od razu skierował się do łazienki i jąknął, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Rozcięty prawy łuk brwiowy i warga oraz podbite oko, a broda i prawy policzek wciąż zalane krwią, mimo że już wcześniej starał się wytrzeć je chusteczkami. Przemył twarz, jednak z wielkim sińcem pod okiem nie mógł nic zrobić.
   Wrócił do pokoju i przesiedział tam resztę dnia, dopóki nie wrócił Mario.
   ― Cześć, bracie ― przywitał się Mario. ― Nie gadaj, że cały dzień tak przeleżałeś.
   ― No mniej więcej, a co miałem robić ― skomentował Gregor, leżąc tyłem do drzwi.
   ― Dawaj, wszyscy siedzą u dziewczyn w pokoju, grają w karty, chyba nie będziemy tutaj zanudzać.
   ― Nie wiem, nie mam ochoty ― odparł Gregor.
   ― Co ty, chory jesteś? Przecież jesteś mistrzem pokera, nie wierzę, że nie masz ochoty zagrać… ― Mario podszedł do niego i wtedy się zorientował, co jest nie tak. ― O kur… ― zaczął. ― Stary, kto cię tak urządził?
   ― Z Manu się trochę pożarliśmy.
   Mario był w szoku.
   ― Manu ci tak przywalił? O kurde, nie wiedziałem, że ona ma tyle pary w rękach. Przecież jak cię ludzie zobaczą… ― Mario nie dokończył, więc Gregor nie dowiedział się, co się wtedy stanie.  ― Wiesz, mniejsza z nami, gorzej z nauczycielami…
   ― Nie wiem, tego nie da się jakoś zakryć? ― zastanawiał się głośno.
   Mario klasnął w ręce.
   ― Wiem! ― krzyknął. ― Jak się poprosi jakąś dziewczynę, to obmaluje cię tymi swoimi tapetami i śladu nie będzie!
   Gregorowi przed oczami stanęła wizja, jak jakaś przypadkowa dziewczyna maluje mu oczy na różowo, a jakaś inna poprawia jego usta czerwoną szminką. To zdecydowanie nie była przyjemna wizja i mógł jedynie mieć nadzieję, że nie będzie miała pokrycia w rzeczywistości.
   ― Nie wiem, która będzie na tyle uzdolniona, żeby takie coś zrobić i na tyle w porządku, żeby mi to ogarnąć…
   ― Dużo lasek tutaj, na pewno jakaś się znajdzie wyjątkowo uzdolniona w dziedzinie makijażu.
   Gregor już nie musiał szukać, bo właśnie zorientował się, kto może mu pomóc.
   ― Idź po Joslin, okej?
   ― Też nie miałeś kogo wybrać… ― mruknął pod nosem Mario. ― Musi być ona? Nie może być jakaś inna?
   ― Nie jęcz jak baba, idź już.


____________________________
Znowu piszę z wielkimi przeprosinami. Przez spory czas nawet nie otwierałam pliku, a w końcu jak się ruszyłam, to rozdział napisany w tydzień. Czy jest tu ktoś jeszcze? Komentarze pod poprzednim rozdziałem (czy też może niemal ich brak) chyba mają dać mi do zrozumienia, że niewiele osób pozostało przy tej historii. Trochę mi przykro, bo naprawdę lubię znać Waszą opinię o tym, co się dzieje w opowiadaniu. No nic, w sumie lubię pisać tę historię, więc na razie nie mam zamiaru jej zostawić i często o niej myślę, planując fabułę wprzód.
Z wielkimi podziękowaniami dla Tyśś oraz I M A G I N E za komentarze i wsparcie, dzięki Wam wiem, że jest jeszcze dla kogo pisać.
Aha, późna godzina pisania mogła się przyczynić do pewnych błędów, więc jeśli jakieś zobaczycie, to śmiało piszcie :)
Pozdrawiam,

Frigus.

3 komentarze:

  1. Ty nie myśl o fabułę w przód, tylko ją pisz ;)
    Kurcze, szkoda mi Gregora, w sumie to chyba nic nie zrobił i nic takiego złego nie powiedział... Zakochany Manu to groźny i to bardzo Manu, chyba nie chciałabym przy nim powiedzieć czegoś złego na Leę.
    Frigusku, duuuuuuużo weny życzę, żebyś częściej tu pisała :D a jak nie to zacznę Cię maltretować na tt :) całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaprosiłaś,więc jestem i zostaje.
    Bardzo,a to bardzo podoba mi się to opowiadanie i sposób w jaki piszesz. ❤
    Każdy rozdział był i jest świetny,tylko trochę rzadko się ukazują nowe,ale to nic. Warto czekać na coś tak wspaniałego.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
    Pozdrawiam i przepraszam za krótki i mało treściwy komentarz, ale obiecuję, że przy następnym się poprawię.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku chcę ci baaardzo podziękować za komentarze u mnie na blogu. Od razu poprawiłaś mi humor ♥
    Co do rozdziału, to jest on świetny! Co do tego, czy Gregor zasłużył na limo można by napisać referat, choć z drugiej strony rzeczywiście nic nie zrobił. Jednakże bez względu na to, kto zawinił, powinien liczyć się z niezłą burą od nauczycieli, no chyba że tajemnicza Josllin uratuje mu skórę :D
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń