― Mię ostatnio wywalili. Wiesz, ona zawsze
coś odwalała, teraz kłóciła się z nauczycielem na lekcji i wyzywała go od
najgorszych, lepiej tego nie powtarzać. W ogóle włączyła jej się jakaś faza,
emo czy co to tam jest… Ma takie jasne blond włosy z czarnymi końcówkami. I
chodzi tylko w czarnych ciuchach. I takie oczy… takie czarne, no wiesz.
Przenieśli ją do jakiejś gorszej szkoły…
― Nie myślałem, że ona tak serio będzie
odwalać. Kiedyś różne głupoty gadała, ale nigdy tego nie spełniała, nie? ―
odparł Gregor, podjadając marchewkę.
― No raczej nie, ale to taki wiesz, krok
wprzód. Ale to już tak od jakiegoś czasu… chyba jak poszliśmy do gimnazjum.
Gregor lubił słuchać o ludziach, z którymi
kiedyś chodził do klasy. Większość jego klasy z podstawówki przeszła dalej
razem do tego samego gimnazjum. Był jednym z nielicznych wyjątków, które
zmieniły szkołę. Czasami mu tego brakowało ― szkolnego gwaru, ludzi, lekcji
pośród trzydziestki innych uczniów… W Stams było inaczej. Każdy prowadził
indywidualny tok nauczania, a grupowe zajęcia były rzadkością. To było coś o
wiele sprawniej działającego, niż normalne gimnazjum. Zupełnie irracjonalnie ―
było tam więcej luzu i więcej rygoru, w jakikolwiek sposób tego nie rozumieć.
Na Tonim zawsze mógł polegać. Ten zazwyczaj
opowiadał mu, co się dzieje w świecie zewnętrznym. Toni lubił rozmawiać o
innych ludziach; w ogóle lubił rozmawiać.
Mówił bardzo wiele, a Gregor starał się go słuchać, bo darzył go sympatią na
tyle, że nie chciał sprawiać mu przykrości swoim brakiem zainteresowania. A
naprawdę zdarzało się, że nie wszystkie tematy go ciekawiły.
― I wtedy nauczycielka nieźle się wkurzyła,
chyba to rozumiesz, co nie? ― zaśmiał się Toni, a Gregor mu zawtórował, chociaż
szczerze nie wiedział, z czego się śmiał, bo się z rozmowy myśląc o tym, że
często wyłącza się z rozmowy.
― Taa. Dobra, to chyba będziemy się zbierać?
Mam trening za pół godziny…
― W porządku ― odparł Toni.
Czasami Gregor zastanawiał się, jak wiele
znaczy „w porządku” ludzi, którzy kierowali te słowa do niego. Zazwyczaj
tłamsił tego typu myśli w środku, byleby nie musieć się dłużej nad tym
zastanawiać.
Szli wspólnie w stronę skoczni, głównie
rozmawiając właśnie o skokach. Opowiedział Toniemu o wszystkim, co się ostatnio
działo, a na końcu swej historii nie omieszkał się wspomnieć o swojej pięknej
korepetytorce.
― Łał, zazdroszczę. Miło byłoby dwa razy w
tygodniu mieć możliwość popatrzenia sobie na ładną dziewczynę…
Gregor tylko się uśmiechnął. Czuł swego
rodzaju satysfakcję.
Kiedy dochodzili już do skoczni, z daleka
widział Mario. Podeszli do niego, Gregor przywitał się z nim, klepiąc się po
plecach. Mario z Tonim zmierzyli się wzrokiem, mrucząc pod nosem „cześć”.
― Dobra, idę już… ― zaczął Toni, ale Gregor
od razu mu przerwał.
― Ej, czekaj, mam dla ciebie tę grę, co mi
pożyczałeś, zostawiłem w szafce na skoczni…
― To możesz mi oddać innym razem ― stwierdził,
ale Gregor nie chciał o tym słyszeć.
― Nie no, co ty, mam ją to zaraz przyniosę,
szybko po nią pobiegnę. Mario, poczekasz tu z nim, okej? ― zapytał przyjaciela,
a widząc zakłopotany wzrok Toniego i mrożące krew w żyłach spojrzenie Mario
zorientował się, jak głupia była to propozycja. No nic, dadzą sobie wspólnie
radę.
Poszedł po grę i wrócił po jakichś pięciu
minutach. Mario był zdecydowanie w zbyt dobrym humorze, a Toni… Toni wyglądał
marnie, jednak po chwili sobie przypomniał, że on nigdy nie wyglądał na zbyt
żywiołowego.
― To masz, dzięki ― podał grę koledze. ― Na
razie.
― Na razie.
I poszedł z Mario na trening, już starając
się nie myśleć, czy w jego logice pojawiała się
nadinterpretacja wszystkiego i wszystkich wokół. Teraz miał trenować,
miał skakać, oby więcej, oby lepiej.
Dostał smsa od Manuela, że tamten czeka na
nich pod skocznią, więc w tamtą stronę ruszyli. Już z daleka widział, że jego
kolega z kimś rozmawia, po chwili zobaczył, że rozmawia z jakąś dziewczyną, a
jeszcze chwilę później ― z jaką konkretnie, mimo że ta stała do niego tyłem.
Manuel pomachał do niego, więc już nie miał
wyjścia, musiał tam podejść. Dziewczyna się odwróciła, a on uśmiechnął się do
niej, tak jak zawsze starał się uśmiechać w kontakcie z jakimikolwiek
dziewczynami. Na jej twarzy pojawiła się złość, przez co on sam wewnętrznie się
rozdrażnił ― przecież nic jej jeszcze nie zrobił!
― Cześć, Manu ― przybił piątkę koledze,
który zrobił to samo z Mario. ― Prześladujesz mnie, dziewczyno? ― zaśmiał się,
patrząc na nią.
― Ja nie rozumiem, dlaczego ty jesteś… wszędzie? ― zapytała dziewczyna, którą
spotkał już zbyt wiele razy, by wciąż nie znać jej imienia.
― Taki już mój urok, skarbie.
― Tylko mi tu nie skarbiuj, ty… ― Dziewczyna
widocznie była dość waleczna, bo jej gesty rąk zdecydowanie wyrażały, że
chciała się bronić.
Dziewczyno,
nie mam ochoty się z Tobą bić, pomyślał Gregor mierząc ją wzrokiem z góry.
Włożył ręce do tylnich kieszeni szortów, wzdychając cicho.
― Hej, Lea, spokojnie, ten człowiek ma taki
sposób bycia, ale co by nie patrzeć, jest całkiem w porządku.
― Nie wydaje mi się ― stwierdziła.
― Za to ja wolę się nie dzielić tym, co mi
się wydaje ― skomentował Gregor.
― Chyba wolę się stąd zmywać, mój trening
już skończony.
Gregor parsknął śmiechem. Lea chyba się nieco
zmieszała.
― Idź, idź ― powiedział piskliwym głosem. ― I
tak widzimy się wieczorem w Stams.
Lea wyglądała, jakby miała się rozpłakać.
― Greg ― powiedział ostrzegawczo Manu.
― Dobra, to może my cię zostawimy z
koleżanką ― powiedział Mario, który do tej pory się nie wtrącał. Chciał
pociągnąć Gregora za ramię, jednak ten się nie dał.
― Ale o co chodzi, przecież mamy trening,
muszę się przebrać ― stwierdził i ruszył w stronę drzwi do domku, ocierając się
ramieniem o Leę.
W środku było strasznie parno, co od razu
odczuł ledwo przekraczając próg pomieszczenia. Zaraz za nim wszedł Mario.
Manuel nie pojawił się.
― Co to za laska w ogóle?
― A nie wiem ― odparł Gregor, a Mario spojrzał
na niego, jakby mu nie wierzył. ― No co ― Gregor poczuł się nieswojo pod
wpływem tego spojrzenia ― wpadłem na nią po drodze na skocznię, ta się
obraziła, potem trafiłem na nią jeszcze na skoczni, później w internacie i
znowu tu. Chyba jakaś wymiana.
― Brzmi jak ze Szwajcarii.
― Dokładnie ― pokiwał głową Gregor i
skończył się temat Lei.
Trening szedł mu świetnie, skakał najlepiej
ze wszystkich, tylko coś Manu się do niego niewiele odzywał. Nie rozumiał go,
czyżby aż tak przejął się jakąś dziewczyną?
Siedział na trybunach, rozglądając się
wokół. Lubił tamte krajobrazy, lubił piękną skocznię, lubił siedzieć tam na
górze i widzieć całe miasto. Zawsze zwracał uwagę na to, co przed nim. Nie mógł
się już doczekać, kiedy będzie mógł skakać przed wielką publicznością, jaka
zbierała się w na innsbruckiej skoczni w czasie Turnieju Czterech Skoczni… bo
co do tego, że będzie występował w Pucharze Świata, nie miał najmniejszych
wątpliwości. Jego ambicje nie sięgały niżej niż najlepsza trzydziestka Pucharu
Świata i choćby nie wiadomo jak bardzo wypierał się przed ludźmi, że wystarczą
mu niewielkie osiągnięcia, to ten horyzont nie znikał mu z głowy. Dość
spokojnie czekał na swoją chwilę. Miał tylko nadzieję, że potrwa odrobinę
dłużej, niż pięć minut…
Rozmarzył się, widząc oczami wyobraźni
siebie siedzącego przed dziesiętno tysięczną publiką, jednak tę błogą chwilę
przerwało tupanie kogoś przechodzącego obok.
― Manu! Hej! No hej, Manu! ― krzyknął, kiedy
zobaczył go kilka metrów przed sobą, idącego obok trybun po swoim ostatnim skoku.
― O co chodzi?
― A o co może mi chodzić? ― wymamrotał pod
nosem Manuel.
Gregor nie lubił udawać głupiego, bardzo
dobrze wiedział, o co złości się Manuel ― tylko nie do końca to rozumiał.
― O tę całą Leę? To o nią się złościsz?
Manuel nie odpowiedział.
― Hej, stary, przecież nic jej nie zrobiłem.
I to naprawdę nic! Jeśli ona ma
zamiar złościć się, płakać czy rozpaczać po każdym słowie, które ktoś jej powie
bez wyrazów uwielbienia w jej stronę, to ja naprawdę jej współczuję.
― Stary, groziłeś jej!
Gregor aż się zatrzymał z wrażenia.
― Że co
jej robiłem? O czym ty do cholery mówisz?
― A co to miało być, te „i tak widzimy się
wieczorem w Stams”? Co ona miała sobie pomyśleć, jak zacząłeś na nią najeżdżać
bez powodu? ― pytał Manuel ze złością.
― Stary… ty się chyba zabujałeś w tej
dziewczynie, bo za cholerę nie rozumiem tej twojej nagłej dobroci dla zwierząt…
I właśnie w tym momencie Gregor poczuł, jak
twarda pięść jego kolegi ląduje na jego policzku. Nie spodziewał się tego, ale
kiedy dostał w twarz, jego ręka niemal automatycznie również zacisnęła się
mocno i uniosła w górę, by wylądować na nosie kolegi. Pobili się paskudnie, a
jedyne ich szczęście polegało na tym, że żaden trener ich nie dojrzał; wtedy
mieliby mocno przechlapane.
― NIC JEJ NIE ZROBIŁEM, BYŁEŚ PRZY TYM! ―
krzyknął jeszcze Gregor, kiedy Manuel odwrócił się i zamierzał odejść. Tamten
nic mu nie odpowiedział, a Gregor miał ochotę aż tupnąć z bezsilności.
Na dziś już skończył trenowanie, z czego
niezmiernie się cieszył, bo nie wiedział, jak miałby się pokazać trenerowi w
takim stanie na oczy. Kiedy dotknął napuchnięte oko, wiedział, że będzie musiał
się tłumaczyć jutro, ale starał się o tym nie myśleć.
Do internatu wrócił autobusem, a co któryś
przechodzień zatrzymywał wzrok na jego twarzy odrobinę za długo. Kiedy tylko
wszedł do budynku, od razu skierował się do łazienki i jąknął, patrząc na swoje
odbicie w lustrze. Rozcięty prawy łuk brwiowy i warga oraz podbite oko, a broda
i prawy policzek wciąż zalane krwią, mimo że już wcześniej starał się wytrzeć je
chusteczkami. Przemył twarz, jednak z wielkim sińcem pod okiem nie mógł nic
zrobić.
Wrócił do pokoju i przesiedział tam resztę
dnia, dopóki nie wrócił Mario.
― Cześć, bracie ― przywitał się Mario. ― Nie
gadaj, że cały dzień tak przeleżałeś.
― No mniej więcej, a co miałem robić ―
skomentował Gregor, leżąc tyłem do drzwi.
― Dawaj, wszyscy siedzą u dziewczyn w
pokoju, grają w karty, chyba nie będziemy tutaj zanudzać.
― Nie wiem, nie mam ochoty ― odparł Gregor.
― Co ty, chory jesteś? Przecież jesteś
mistrzem pokera, nie wierzę, że nie masz ochoty zagrać… ― Mario podszedł do
niego i wtedy się zorientował, co jest nie tak. ― O kur… ― zaczął. ― Stary, kto
cię tak urządził?
― Z Manu się trochę pożarliśmy.
Mario był w szoku.
― Manu ci tak przywalił? O kurde, nie
wiedziałem, że ona ma tyle pary w rękach. Przecież jak cię ludzie zobaczą… ―
Mario nie dokończył, więc Gregor nie dowiedział się, co się wtedy stanie. ― Wiesz, mniejsza z nami, gorzej z
nauczycielami…
― Nie wiem, tego nie da się jakoś zakryć? ―
zastanawiał się głośno.
Mario klasnął w ręce.
― Wiem! ― krzyknął. ― Jak się poprosi jakąś
dziewczynę, to obmaluje cię tymi swoimi tapetami i śladu nie będzie!
Gregorowi przed oczami stanęła wizja, jak
jakaś przypadkowa dziewczyna maluje mu oczy na różowo, a jakaś inna poprawia
jego usta czerwoną szminką. To zdecydowanie nie była przyjemna wizja i mógł
jedynie mieć nadzieję, że nie będzie miała pokrycia w rzeczywistości.
― Nie wiem, która będzie na tyle uzdolniona,
żeby takie coś zrobić i na tyle w porządku, żeby mi to ogarnąć…
― Dużo lasek tutaj, na pewno jakaś się
znajdzie wyjątkowo uzdolniona w dziedzinie makijażu.
Gregor już nie musiał szukać, bo właśnie
zorientował się, kto może mu pomóc.
― Idź po Joslin, okej?
― Też nie miałeś kogo wybrać… ― mruknął pod
nosem Mario. ― Musi być ona? Nie może być jakaś inna?
― Nie jęcz jak baba, idź już.
____________________________
Znowu
piszę z wielkimi przeprosinami. Przez spory czas nawet nie otwierałam pliku, a
w końcu jak się ruszyłam, to rozdział napisany w tydzień. Czy jest tu ktoś
jeszcze? Komentarze pod poprzednim rozdziałem (czy też może niemal ich brak)
chyba mają dać mi do zrozumienia, że niewiele osób pozostało przy tej historii.
Trochę mi przykro, bo naprawdę lubię znać Waszą opinię o tym, co się dzieje w
opowiadaniu. No nic, w sumie lubię pisać tę historię, więc na razie nie mam
zamiaru jej zostawić i często o niej myślę, planując fabułę wprzód.
Z
wielkimi podziękowaniami dla Tyśś oraz I M A G I N E za komentarze i wsparcie,
dzięki Wam wiem, że jest jeszcze dla kogo pisać.
Aha, późna godzina pisania mogła się przyczynić do pewnych błędów, więc jeśli jakieś zobaczycie, to śmiało piszcie :)
Aha, późna godzina pisania mogła się przyczynić do pewnych błędów, więc jeśli jakieś zobaczycie, to śmiało piszcie :)
Pozdrawiam,
Frigus.
Ty nie myśl o fabułę w przód, tylko ją pisz ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, szkoda mi Gregora, w sumie to chyba nic nie zrobił i nic takiego złego nie powiedział... Zakochany Manu to groźny i to bardzo Manu, chyba nie chciałabym przy nim powiedzieć czegoś złego na Leę.
Frigusku, duuuuuuużo weny życzę, żebyś częściej tu pisała :D a jak nie to zacznę Cię maltretować na tt :) całuski :*
Zaprosiłaś,więc jestem i zostaje.
OdpowiedzUsuńBardzo,a to bardzo podoba mi się to opowiadanie i sposób w jaki piszesz. ❤
Każdy rozdział był i jest świetny,tylko trochę rzadko się ukazują nowe,ale to nic. Warto czekać na coś tak wspaniałego.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
Pozdrawiam i przepraszam za krótki i mało treściwy komentarz, ale obiecuję, że przy następnym się poprawię.
Buziaki. ;*
Na początku chcę ci baaardzo podziękować za komentarze u mnie na blogu. Od razu poprawiłaś mi humor ♥
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to jest on świetny! Co do tego, czy Gregor zasłużył na limo można by napisać referat, choć z drugiej strony rzeczywiście nic nie zrobił. Jednakże bez względu na to, kto zawinił, powinien liczyć się z niezłą burą od nauczycieli, no chyba że tajemnicza Josllin uratuje mu skórę :D
Pozdrawiam i weny życzę! :))