sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 4

Rozdział 4


   Gregor odkąd się zamknął w pokoju, to już do końca dnia z niego nie wyszedł. Około trzynastej odczuł to najbardziej ― zbliżała się pora obiadu, a on nie jadł jeszcze nawet śniadania. Trzymał się jednak twardo postanowienia, że nie ma zamiaru opuszczać pomieszczenia, niestety jedyne co znalazł u siebie do jedzenia to puszka słonych orzeszków. Żałował, że zapomniał zabrać torby od Manuela, która była po części wypełniona jakimiś batonikami od sponsora.
   Zdążył się spakować na kolejny tydzień w internacie, odrobić lekcje zadane na weekend, nauczyć się na jutrzejszy test z matematyki i wynudzić się za wszystkie czasy, aż zorientował się, że w kącie jego pokoju pod górą książek jest torba z laptopem. Jestem idiotą, pomyślał Gregor i włączył komputer.
   Sprawdził pocztę, gdzie poza spamem nie było nic nowego oraz serwis narciarski informujący o nowinkach ze świata skoków. Nie wiedział, co mógł więcej poszukać, więc błąkał się po sieci szukając czegoś nowego. Włączył muzykę ― mocny metal odzwierciedlający jego humor ― i wszedł na jakieś forum internetowe związane z zespołem, którego obecnie słuchał, nie znalazło się tam jednak nic interesującego. Ostatecznie zdesperowany zajrzał na czat internetowy. Połączyło go z jakąś dziewczyną. Nawet nie zdążył się przedstawić, kiedy ta się rozłączyła i tak było z kilkoma następnymi. Z niektórymi osobami pisał trochę dłużej, jednak widocznie ciągle robił coś źle, że tamci się rozłączali.
   Hej, napisał bez większej nadziei na udaną rozmowę.
   Cześć, odpisała osoba po drugiej stronie. Dziewczyna, chłopak?
   Chłopak. A ty?
   W ten sposób dowiedział się, że osoba, z którą pisał, jest czternastoletnią Niemką lubiącą tę samą muzykę, co on. Rozmawiali dość długo na wiele tematów i naprawdę miło mu się z nią pisało. Nawet się nie zorientował, kiedy za oknem już się ściemniło i powoli zaczęły mu się kleić oczy.
   Będę musiał już iść spać, napisał. Ale nie chcę, żeby ta znajomość się skończyła kliknięciem „rozłącz”.
   Ja też nie chcę, odpisała. To jaka forma kontaktu?
   Hmm… nie wiem. Masz może ICQ*?
   Tak, mam.
   W ten sposób wymienili się swoimi numerami i wtedy z czystym sumieniem mogli się rozłączyć.
   Obudził go dźwięk budzika ustawionego na czwartą trzynaście. Miał dość ciągłego siedzenia w domu, a że dość wcześnie poszedł spać, o tej porze był już wyspany. Nie miał ochoty widzieć się z rodzicami, dlatego do internatu postanowił pojechać wcześniejszym autobusem, a przedtem jeszcze pójść pobiegać.
   Na dworze było już dość jasno, jednak wszędzie panowała cisza. Gregor to uwielbiał ― niemal wszyscy jeszcze spali, nie zaczęli tego dnia, nie pojawiły się nowe kłopoty, nie musieli zmagać się z zadaniami w pracy czy w szkole. Wszystko było nieważne, bo po prostu spali.
   Zapowiadało się na ciepły dzień ― zapewne jeden z ostatnich tego lata. Kiedy już wbiegł do pobliskiego lasu, z całą mocą naparła na niego paleta dźwięków i zapachów, a z każdej strony otaczała go zieleń. Musiał przyznać, że to było dość przyjemne, zwłaszcza po całej niedzieli spędzonej w zamkniętym pomieszczeniu.
   Po godzinie wrócił do domu i wziął szybki prysznic, a potem zabrał swoje torby i poszedł na przystanek. Autobus zawiózł go niemal pod samą szkołę ― miał do przejścia może ze sto metrów. W internacie był piętnaście po szóstej, a niedługo prawdopodobnie pojawi się tam Mario, jego współlokator. Nie wiedział, jak się zachować. Powinien być na niego wściekły, ale tak naprawdę nie wiedział za co. Już prędzej mógł się złościć na Manuela za pomysł, ale byłoby to bardzo niesprawiedliwe ― w końcu sam się zgodził na wypad do klubu. Zresztą, z nim zobaczy się dopiero po południu.
   Manu nie chodził z nimi do szkoły w Stams, poznali się w klubie SV Innsbruck Bergisel, którego całą trójką byli członkami. Wiedział jednak, że Manu również starał się o przyjęcie do tego gimnazjum, jednak niestety mu się to nie udało. Rzadko kiedy poruszali ten temat, ale kiedy już ktoś zaczynał, ten zawsze udawał, że go to nie obchodzi.
   Mario wszedł do pokoju z torbami, a w drzwiach stanęła jego matka, kiedy Gregor leżał w poprzek łóżka z głową opartą o ścianę i dumał nad wszystkim, co się działo.
   ― Dzień dobry ― przywitał się z kobietą, na co ona również się przywitała. ― Cześć. ― Te słowa skierował do Mario, jednak z o wiele mniejszym entuzjazmem niż zazwyczaj.
   ― Siema ― odparł Mario. ― No dobra, mamo, to widzimy się w piątek.
   ― Tak, ja albo tata cię odbierzemy. Do zobaczenia, chłopaki.
   ― Do widzenia ― odparł jeszcze Gregor i kobieta wyszła, a w pokoju zapanowała cisza. Dalej leżał z beznamiętnym wyrazem twarzy nie zmieniając pozycji.
   ― Co ty taki bez humoru? ― zapytał Mario rozkładając swoje rzeczy.
   Gregor spojrzał na niego z niedowierzaniem.
   ― Ty jeszcze się pytasz? ― zapytał napastliwie, po chwili jednak zorientował się, że Mario, po pierwsze ― nie wszystko pamiętał, a po drugie ― nie kontaktował się z nim od minionej soboty i nie wiedział nic o jego sytuacji. ― Zresztą, nieważne.
   ― O co ci chodzi? ― zapytał Mario. ― O sobotę?
   Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Wcześniej już zorientował się, że nie ma prawa się obrażać na Mario, jednak teraz już o tym nie pamiętał.
   ― No nie, o niedzielę. Jasne, że o sobotę! Człowieku, schlałeś się w trupa, ale już nie myślałeś o tym, kto będzie musiał się z tobą użerać, co?
   ― No przepraszam bardzo, ale sam lepszy nie byłeś.
   Gregor parsknął histerycznym śmiechem nie dowierzając w to, co właśnie usłyszał. Jak do tej pory przechodził sytuację w miarę spokojnie, zamknięty w sobie, to teraz wszystko się z nim skumulowało i musiał, po prostu musiał wyrzucić z siebie to, co ciążyło mu na sercu.
   ― Nie byłem lepszy? NIE BYŁEM LEPSZY? Człowieku wypiłem jednego, gównianego drinka, mogłem chodzić o własnych nogach, nie wyzywałem ludzi, którzy chcieli mi pomóc, kiedy sam nie potrafiłem się ogarnąć! Gdyby nie ty, wróciłbym do domu co najmniej trzy godziny wcześniej i nie miałbym najmniejszych problemów! A twoja matka nawet nic nie wie! GÓWNIANA SPRAWIEDLIWOŚĆ!
   Mario spojrzał na niego z lekko otwartymi ustami. Nie spodziewał się po zazwyczaj spokojnym Gregorze takiego wybuchu. Często się obrażał, ale bardzo rzadko krzyczał. Był dość zamknięty w sobie i starał się kalkulować wszystko na spokojnie, myśleć racjonalnie, dlatego nie spodziewał się po nim takiej reakcji.
   ― Stary, co się stało?
   Gregor przymknął na chwilę oczy i już na spokojnie odpowiedział:
   ― Sam zobacz. ― Podał mu żółtą teczkę, która leżała na jego łóżku od powrotu do internatu. W środku był tylko jeden dokument. Mario przebiegł po nim wzrokiem, czego właściwie nie musiał robić, ponieważ już początek mówił wszystko. Jedno przekreślone słowo jednocześnie skreśliło całe lata przygotowań do tej chwili.
   Wyrażam/Nie wyrażam zgodę/y na udział mojego syna Gregora Schlierenzauera w zawodach FIS Cup.
   ― Wyczuli ode mnie, kiedy wróciłem po pierwszej do domu.
   Mario spojrzał na niego okropnie przygnębiony.
   ― Spieprzyłem to, prawda?
   Gregor zerknął na niego z rezygnacją.
   ― Spieprzyłeś.



*ICQ ― program podobny do polskiego gadu-gadu, dostępny dla całego świata.

______________________
Witajcie po dość długiej przerwie, na swoje usprawiedliwienie powiem, że nie deklarowałam się nigdy, jak często rozdziały będą się pojawiać. Czasami wena jest, czasami jej nie ma. Mimo to przepraszam. Cały czas męczę tę jedną sytuację, która wydaje się bardzo błaha, ale wydaje mi się, że dla takiego piętnastolatka pierwsza kara za pierwszy wyskok wydaje się całym światem. 
Chciałabym Was również poinformować, że z całego serca staram się, aby jak najwięcej treści była zgodna z faktami, w sensie czas i miejsce zawodów, jakieś niektóre bardziej znane sytuacje, niestety nie wiem o wszystkim i nie zawsze będzie mi się to udawało. A co do szkoły, to wiem, że Gregor na pewno do niej chodził, nie wiem, jak z Mario, więc nagięłam rzeczywistość, a Manuel o ile się orientuję tam nie chodził. 
Poza tym postanowiłam odpowiadać na komentarze, które pojawiają się pod notką, pod następnym rozdziałem, bo naprawdę czasami z chęcią coś bym odpisała albo po prostu podziękowała, bo to naprawdę wielka motywacja.
Sportowo Skoczna, bardzo się cieszę, że trafiłaś tu z twittera, okazuje się, że nie nadaremno spamowałam linkiem ;) Dziękuję za komentarz.
Wizard_from_LA, ten element bardzo mi pasuje do faktu, że Gregor rzeczywiście nie startował w danych zawodach (a staram się brać pod uwagę takie informację). I dziękuję za komentarz :)
Przepraszam za takie rozpisywanie, bo zaraz będzie to dłuższe, niż rozdział, więc... do napisania! :) (I liczę na komentarze :P)


2 komentarze:

  1. Pisz dalej!!!! Bardzo fajnie się czyta i oryginalny temat też się mega liczy na plus dla tego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz, pisz, jest dobrze :3
    Fajny pomysł na opowiadanie ;)
    ps, zapraszam do siebie na http://sezonoweopowiadaniexx.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń