Rozdział 4
Gregor
odkąd się zamknął w pokoju, to już do końca dnia z niego nie wyszedł. Około
trzynastej odczuł to najbardziej ― zbliżała się pora obiadu, a on nie jadł
jeszcze nawet śniadania. Trzymał się jednak twardo postanowienia, że nie ma zamiaru
opuszczać pomieszczenia, niestety jedyne co znalazł u siebie do jedzenia to
puszka słonych orzeszków. Żałował, że zapomniał zabrać torby od Manuela, która
była po części wypełniona jakimiś batonikami od sponsora.
Zdążył się
spakować na kolejny tydzień w internacie, odrobić lekcje zadane na weekend,
nauczyć się na jutrzejszy test z matematyki i wynudzić się za wszystkie czasy,
aż zorientował się, że w kącie jego pokoju pod górą książek jest torba z
laptopem. Jestem idiotą, pomyślał
Gregor i włączył komputer.
Sprawdził pocztę, gdzie poza spamem nie było
nic nowego oraz serwis narciarski informujący o nowinkach ze świata skoków. Nie
wiedział, co mógł więcej poszukać, więc błąkał się po sieci szukając czegoś
nowego. Włączył muzykę ― mocny metal odzwierciedlający jego humor ― i wszedł na
jakieś forum internetowe związane z zespołem, którego obecnie słuchał, nie
znalazło się tam jednak nic interesującego. Ostatecznie zdesperowany zajrzał na
czat internetowy. Połączyło go z jakąś dziewczyną. Nawet nie zdążył się
przedstawić, kiedy ta się rozłączyła i tak było z kilkoma następnymi. Z
niektórymi osobami pisał trochę dłużej, jednak widocznie ciągle robił coś źle,
że tamci się rozłączali.
Hej, napisał bez większej nadziei na
udaną rozmowę.
Cześć,
odpisała osoba po drugiej stronie. Dziewczyna,
chłopak?
Chłopak. A ty?
W
ten sposób dowiedział się, że osoba, z którą pisał, jest czternastoletnią
Niemką lubiącą tę samą muzykę, co on. Rozmawiali dość długo na wiele tematów i
naprawdę miło mu się z nią pisało. Nawet się nie zorientował, kiedy za oknem
już się ściemniło i powoli zaczęły mu się kleić oczy.
Będę musiał już iść spać, napisał. Ale nie chcę, żeby ta znajomość się
skończyła kliknięciem „rozłącz”.
Ja też nie chcę, odpisała. To
jaka forma kontaktu?
Hmm… nie wiem. Masz może ICQ*?
Tak, mam.
W
ten sposób wymienili się swoimi numerami i wtedy z czystym sumieniem mogli się
rozłączyć.
Obudził go dźwięk
budzika ustawionego na czwartą trzynaście. Miał dość ciągłego siedzenia w domu,
a że dość wcześnie poszedł spać, o tej porze był już wyspany. Nie miał ochoty
widzieć się z rodzicami, dlatego do internatu postanowił pojechać wcześniejszym
autobusem, a przedtem jeszcze pójść pobiegać.
Na dworze było
już dość jasno, jednak wszędzie panowała cisza. Gregor to uwielbiał ― niemal
wszyscy jeszcze spali, nie zaczęli tego dnia, nie pojawiły się nowe kłopoty,
nie musieli zmagać się z zadaniami w pracy czy w szkole. Wszystko było
nieważne, bo po prostu spali.
Zapowiadało
się na ciepły dzień ― zapewne jeden z ostatnich tego lata. Kiedy już wbiegł do pobliskiego
lasu, z całą mocą naparła na niego paleta dźwięków i zapachów, a z każdej
strony otaczała go zieleń. Musiał przyznać, że to było dość przyjemne, zwłaszcza
po całej niedzieli spędzonej w zamkniętym pomieszczeniu.
Po godzinie
wrócił do domu i wziął szybki prysznic, a potem zabrał swoje torby i poszedł na
przystanek. Autobus zawiózł go niemal pod samą szkołę ― miał do przejścia może
ze sto metrów. W internacie był piętnaście po szóstej, a niedługo
prawdopodobnie pojawi się tam Mario, jego współlokator. Nie wiedział, jak się
zachować. Powinien być na niego wściekły, ale tak naprawdę nie wiedział za co. Już
prędzej mógł się złościć na Manuela za pomysł, ale byłoby to bardzo
niesprawiedliwe ― w końcu sam się zgodził na wypad do klubu. Zresztą, z nim
zobaczy się dopiero po południu.
Manu nie
chodził z nimi do szkoły w Stams, poznali się w klubie SV Innsbruck Bergisel,
którego całą trójką byli członkami. Wiedział jednak, że Manu również starał się
o przyjęcie do tego gimnazjum, jednak niestety mu się to nie udało. Rzadko
kiedy poruszali ten temat, ale kiedy już ktoś zaczynał, ten zawsze udawał, że
go to nie obchodzi.
Mario
wszedł do pokoju z torbami, a w drzwiach stanęła jego matka, kiedy Gregor leżał
w poprzek łóżka z głową opartą o ścianę i dumał nad wszystkim, co się działo.
― Dzień
dobry ― przywitał się z kobietą, na co ona również się przywitała. ― Cześć. ―
Te słowa skierował do Mario, jednak z o wiele mniejszym entuzjazmem niż zazwyczaj.
― Siema ―
odparł Mario. ― No dobra, mamo, to widzimy się w piątek.
― Tak, ja
albo tata cię odbierzemy. Do zobaczenia, chłopaki.
― Do
widzenia ― odparł jeszcze Gregor i kobieta wyszła, a w pokoju zapanowała cisza.
Dalej leżał z beznamiętnym wyrazem twarzy nie zmieniając pozycji.
― Co ty
taki bez humoru? ― zapytał Mario rozkładając swoje rzeczy.
Gregor spojrzał na niego z niedowierzaniem.
― Ty
jeszcze się pytasz? ― zapytał napastliwie, po chwili jednak zorientował się, że
Mario, po pierwsze ― nie wszystko pamiętał, a po drugie ― nie kontaktował się z
nim od minionej soboty i nie wiedział nic o jego sytuacji. ― Zresztą, nieważne.
― O co ci
chodzi? ― zapytał Mario. ― O sobotę?
Nie
wiedział, co ma odpowiedzieć. Wcześniej już zorientował się, że nie ma prawa
się obrażać na Mario, jednak teraz już o tym nie pamiętał.
― No nie, o niedzielę. Jasne, że o sobotę! Człowieku,
schlałeś się w trupa, ale już nie myślałeś o tym, kto będzie musiał się z tobą
użerać, co?
― No przepraszam
bardzo, ale sam lepszy nie byłeś.
Gregor
parsknął histerycznym śmiechem nie dowierzając w to, co właśnie usłyszał. Jak
do tej pory przechodził sytuację w miarę spokojnie, zamknięty w sobie, to teraz
wszystko się z nim skumulowało i musiał, po prostu musiał wyrzucić z siebie to,
co ciążyło mu na sercu.
― Nie byłem
lepszy? NIE BYŁEM LEPSZY? Człowieku wypiłem jednego, gównianego drinka, mogłem
chodzić o własnych nogach, nie wyzywałem ludzi, którzy chcieli mi pomóc, kiedy
sam nie potrafiłem się ogarnąć! Gdyby nie ty, wróciłbym do domu co najmniej
trzy godziny wcześniej i nie miałbym najmniejszych problemów! A twoja matka
nawet nic nie wie! GÓWNIANA SPRAWIEDLIWOŚĆ!
Mario
spojrzał na niego z lekko otwartymi ustami. Nie spodziewał się po zazwyczaj
spokojnym Gregorze takiego wybuchu. Często się obrażał, ale bardzo rzadko
krzyczał. Był dość zamknięty w sobie i starał się kalkulować wszystko na spokojnie,
myśleć racjonalnie, dlatego nie spodziewał się po nim takiej reakcji.
― Stary, co
się stało?
Gregor
przymknął na chwilę oczy i już na spokojnie odpowiedział:
― Sam
zobacz. ― Podał mu żółtą teczkę, która leżała na jego łóżku od powrotu do
internatu. W środku był tylko jeden dokument. Mario przebiegł po nim wzrokiem,
czego właściwie nie musiał robić, ponieważ już początek mówił wszystko. Jedno
przekreślone słowo jednocześnie skreśliło całe lata przygotowań do tej chwili.
― Wyczuli
ode mnie, kiedy wróciłem po pierwszej do domu.
Mario
spojrzał na niego okropnie przygnębiony.
―
Spieprzyłem to, prawda?
Gregor
zerknął na niego z rezygnacją.
―
Spieprzyłeś.
*ICQ ― program podobny do polskiego gadu-gadu,
dostępny dla całego świata.
______________________
Witajcie po dość długiej przerwie, na swoje usprawiedliwienie powiem, że nie deklarowałam się nigdy, jak często rozdziały będą się pojawiać. Czasami wena jest, czasami jej nie ma. Mimo to przepraszam. Cały czas męczę tę jedną sytuację, która wydaje się bardzo błaha, ale wydaje mi się, że dla takiego piętnastolatka pierwsza kara za pierwszy wyskok wydaje się całym światem.
Chciałabym Was również poinformować, że z całego serca staram się, aby jak najwięcej treści była zgodna z faktami, w sensie czas i miejsce zawodów, jakieś niektóre bardziej znane sytuacje, niestety nie wiem o wszystkim i nie zawsze będzie mi się to udawało. A co do szkoły, to wiem, że Gregor na pewno do niej chodził, nie wiem, jak z Mario, więc nagięłam rzeczywistość, a Manuel o ile się orientuję tam nie chodził.
Poza tym postanowiłam odpowiadać na komentarze, które pojawiają się pod notką, pod następnym rozdziałem, bo naprawdę czasami z chęcią coś bym odpisała albo po prostu podziękowała, bo to naprawdę wielka motywacja.
Sportowo Skoczna, bardzo się cieszę, że trafiłaś tu z twittera, okazuje się, że nie nadaremno spamowałam linkiem ;) Dziękuję za komentarz.
Wizard_from_LA, ten element bardzo mi pasuje do faktu, że Gregor rzeczywiście nie startował w danych zawodach (a staram się brać pod uwagę takie informację). I dziękuję za komentarz :)
Przepraszam za takie rozpisywanie, bo zaraz będzie to dłuższe, niż rozdział, więc... do napisania! :) (I liczę na komentarze :P)
Pisz dalej!!!! Bardzo fajnie się czyta i oryginalny temat też się mega liczy na plus dla tego bloga ;)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, jest dobrze :3
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na opowiadanie ;)
ps, zapraszam do siebie na http://sezonoweopowiadaniexx.blogspot.com/ ;)